Morfolaki 4, recenzja w Ziniolu


Świat Morfołaków jest tak rozbudowany, że można o nim czytać na okrągło i nie odnieść wrażenia, że coś się powtarza. Po zamknięciu komiksu długo trzeba się zastanawiać, co właśnie przed chwilą nas trafiło i czy to było naprawdę? Mateusz Skutnik narysował teraz to, co istniało pod postacią scenariuszy już w momencie wydania zbiorczego z 2007 i to, co Nikodem Skrodzki dopisał. Niezwykła to frajda czytać tamten stary zapis scenarzysty, a potem porównywać z narysowaną na jego podstawie do Nowego Testamentu historyjką. Ale frajda jest też z odkrywania tego bardzo namacalnego świata, którego istnienie czuje się pod skórą, z odkrywania jego mechanizmów i poszukiwania w nim logiki. Morfołaki robią coś takiego z głową, że wielu rzeczy pozornie się nie zapamiętuje, ale potrafią się one wryć w podświadomość i powrócić przy każdej kolejnej lekturze z siłą huraganu Katrina. Mistrz.