Pan Blaki; recenzja na Alei Komiksu


Są takie wieczory, gdy siadamy w ciepłym i wygodnym fotelu, stawiając obok gorącą herbatę lub kieliszek wina. W rękach trzymamy dobrą lekturę, w której błyskawicznie się pogrążamy.

Taki właśnie jest album „Blaki”. Celebruje codzienność, przez którą pędzimy, pozwala pod koniec dnia zatrzymać się na moment i przyjrzeć ulotnej chwili. Rozmyśla razem z nami o sytuacjach życiowych, które się nam przytrafiły bądź nieubłaganie przytrafią, rozważa jak złudna może być pogoń za szczęściem, szuka granicy między dobrem a złem w drobnym kłamstwie. Skupia się na małych mądrościach, które giną w zgiełku tego świata.

Kameralny „Blaki” umiejscowiony jest gdzieś między humorem, ironią i refleksją. Obowiązkowa lektura podczas zwiedzania „Mikropolis” i jesiennych wieczorów. Szkoda tylko, że tak krótka.

Karol Wiśniewski

~~~~

„Pan Blaki” należy do bardzo specyficznej niszy komiksowej. Nie ma tu pościgów, strzelanin, seksu, kolorowych superherosów, fantastycznych stworów i innych wymysłów. Jest refleksja – z gatunku tych, które nachodzą człowieka niż stąd, ni zowąd gdy popija poranną kawę lub przechadza się po parku.

Chyba to właśnie decyduje o przyjemności jaka płynie z lektury albumu – Blaki jest do szpiku kości prawdziwy, ma takie same problemy jak przeciętny Kowalski, ale w przeciwieństwie do statystycznego Polaka poświęca chwilę by zadumać się nad codziennością. Czyli jednak – na swój sposób – jest wyjątkowy.

Rysunki Skutnika są dość umowne, ale taka ich tutaj rola – mają stanowić tło tekstu, nie przyćmiewać go.

Mam jedynie zastrzeżenia do jednego aspektu komiksu – nasycenia czerni. W poprzednim albumie o przypadkach Blakiego (z wydawnictwa Timof i cisi wspólnicy) czerń szaty głównego bohatera mogła stawać w szranki z mocną, stawiającą włosy na głowie kawą. Teraz zaś wszystko wyblakło, rozmyło się, jakby ktoś rozrzedził czerń i szarości szklanką wody. Wina formatu czy papieru (wtedy – kreda, teraz – offset)?

Tak czy inaczej – polecam.

Grzegorz Ciecieląg