Pan Blaki; recenzja na Poltergeist


Osiem do kwadratu

Pan BlakiBlaki został uznany przez uczestników zeszłorocznego Międzynarodowego Festiwalu Komiksu w Łodzi za najlepszy album roku. Dziś prawie nie sposób dostać choćby jeden egzemplarz tego tytułu, który był jednym z pierwszych w dorobku wydawnictwa Timof i Cisi Wspólnicy. Minęły dwa lata. Blaki zmienił oficynę na znacznie większą, stał się Panem Blakim, otrzymał twardą oprawę i nowe tematy do rozmyślań. Te powstały wskutek zetknięcia Karola Konwerskiego i Mateusza Skutnika z książką Leszka Kołakowskiego Mini-wykłady o maxi-sprawach. Czy spotkanie komiksu i filozofii jest nowym kamieniem milowym na drodze popularyzacji obrazkowego medium? Warto powstrzymać się od hurraoptymizmu.

Tradycyjni czytelnicy książek Kołakowskiego mogą sobie z Panem Blakim nie poradzić – lektura komiksu wymaga umiejętności odbioru, którą nie każdy musi posiadać. I analogicznie, nie wszyscy fani komiksu staną się nagle filozofami i rzucą do miłowania mądrości. Czy Kołakowski potrzebuje duetu Konwerski-Skutnika i vice versa? Raczej nie, cała trójka doskonale broni się sama i ma swoich oddanych czytelników. Czy czytelnicy potrzebują tercetu Kołakowski-Konwerski-Skutnik? Bezapelacyjnie. Nawet jeśli miałby to być tylko jednorazowy mariaż.

Pan Blaki jest bowiem tytułem, który nie ma innego wyjścia, jak tylko na stałe zapisać się w historii polskiego komiksu. I to nie ze względu na niewątpliwy sukces, jakim jest logo “Znaku” na okładce. O jego wyjątkowości będzie świadczyć tykający licznik, odmierzający kolejne powroty do lektury. Lektury, do której warto podchodzić w skupieniu, bez pośpiechu. Oglądając uważnie kropki w zdaniach i czytając zmarszczki na czole tytułowego myśliciela. Nie ukrywam, złamałem tę zasadę za pierwszym i drugim razem. Dopiero podczas trzeciej lektury postanowiłem przeprowadzić mały eksperyment i zanalizować ośmioma rozdziałami Pana Blakiego to, co należy do mojego własnego doświadczenia. Jak wyszliśmy, ja i Pan Blaki, z tej próby?

O kłamstwie

Pierwsza opowieść w albumie jest jak potencjalny superhit na nowej płycie – najlepiej umieścić go na pierwszym miejscu, by nie umknął słuchaczowi. To również okazja, by przywitać się z czytelnikiem, wprowadzając go w znaną atmosferę. Zatem nie bez przyczyny Blaki napełnia elektryczny czajnik i parzy herbatę, równocześnie rozważając granice kłamstwa koniecznego. Każdego, kto choć raz w życiu był z kimś blisko związany i kogo wady dostrzegał, historia ta nie pozostawi obojętnym.

O nudzie

Nie jestem dobrym kucharzem, najchętniej zalewałbym zupki gorącą wodą. Programy o gotowaniu budzą moją podświadomą nieufność porównywalną z kanałami poświęconymi modzie i podglądaniu bliźnich. Potem jednak łapię się na utrzymywaniu, że ważniejszy jest akt jedzenia od jego oprawy, by następnie czerpać estetyczną przyjemność z pięknie podanej chińszczyzny lub nastrojowo zastawionego stołu. A teraz łapię się na tym, że ten rozdział opowiada raczej o naturze nudy i jednostajności, z którymi toczymy niekończącą się wojnę. I jak często ją przegrywamy, zabijając wroga w sposób, który bardziej niszczy nas. Pozostanę, jak Pan Blaki, przy gotowaniu. Może to pora, by nauczyć się czegoś poza robieniem kanapek i jajecznicy?

O długach

Ta recenzja jest spłatą długu. Długu najgorszego, bo o niesprecyzowanej wartości. Chociaż w relacjach prasa – wydawca mówimy o wymianie i obopólnych korzyściach, autor recenzji w istocie rzeczy zaciąga dług zaufania. Przede wszystkim u czytelników, ale także u autora, wydawcy, swojego przełożonego. Nie da się go spłacić, zaciągając kolejny kredyt lub pożyczając gotówkę od przyjaciela. To także dobry dług – wszystko w naszych rękach i głowach, o zyskach z zaciągnięcia takiego długu nie mówiąc.

O sławie

Ten epizod jest najbardziej humorystyczny ze wszystkich. Mnie, na szczęście, nie grozi napisanie komiksu Rewolucje, jego sfilmowanie i nominacja do Oskara. Efekty mogłyby okazać się straszne: międzynarodowe uznanie, limuzyny, rezydencje, szampan na śniadanie, twórcza pustka w głowie. Uf, co za ulga.

O wybaczaniu

Opowieść, do której warto wracać codziennie. Najlepiej po wizycie w urzędzie (czy to przypadek, że ja także właśnie złożyłem aktualizację danych meldunkowych do urzędu skarbowego?) lub w gabinecie lekarskim, gdy czujesz, że musisz mieć dużo wyrozumiałości do państwa, w którym żyjesz.

O dobroci

Opowieść, z którą nie warto się rozstawać. Jeśli kiedyś zastanawialiście się o sekundę za długo nad wykonaniem prostego gestu, nastawcie się na przykre ukłucie w okolicach sumienia. Ostatni kadr tego rozdziału jest arcydziełem samym w sobie, z gatunku tych, o których mówię: “nadrukowałbym to sobie na koszulkę”.

O władzy

Zagłosowałem w zeszłą niedzielę. Spełniłem swój obowiązek i przywilej, o który walczył ktoś inny, a o który ja muszę dbać. Pan Blaki drąży jednak dalej, stawiając pytania o naturę władzy i środki, jakimi można ją osiągać. O to, ile mamy władzy nad innymi, często słabszymi. A ile nad sobą? To ostatnie pytanie z pewnością przypomni mi się wieczorem, gdy o zbyt późnej porze będę szukał w lodówce czegoś do zjedzenia.

O kole fortuny

Czy naszym życiem rządzi przypadek czy jakiś absolut? Pan Blaki odwraca ten problem, pytając: a w co nam łatwiej uwierzyć? Czy wolimy odgórną siłę i brak emocji wynikających z przypadkowości, czy też szansę na poznanie wzoru, który decyduje o naszym losie? Nigdy nie patrzyłem na kupon lotto jak na symbol ścierających się ludzkich namiętności, ale teraz, gdy czasem skusi mnie obietnica łatwego bogactwa, nie będę mógł się od tej myśli uwolnić. Oczywiście, o ile nie wyprą jej rozważania z gatunku: wycieczka dokoła świata czy mieszkanie?

Gdy posiada się kolekcję komiksów, można w chwilach wolnych od nowości wydawniczych powracać do starszych tytułów. Wiele z nich nie daje nawet pół powodu, by nad czymkolwiek się zadumać lub zatroskać. Pan Blaki daje ich aż osiem, lecz cyfrę tę warto przezornie podnieść do kwadratu. Autorzy zapowiadają niestety, że to koniec przygód wiecznie zafrasowanego człowieczka. Może jeszcze się rozmyślą. Jeśli nie, cóż… Pozostanie nam wracać do tych ośmiu wykładów i odczytywać je od nowa, coraz usilniej zastanawiając, ile Pana Blakiego siedzi w każdym z nas.

Maciej ‘repek’ Reputakowski