Rewolucje pod Śniegiem; recenzja na Gildii Komiksu


Mateusz Skutnik wyspecjalizował się w tworzeniu oryginalnych historii silnie zakorzenionych w konwencji SF. Najsłynniejszym dziełem niezwykle efektownego artysty jest cykl Rewolucje, stanowiący połączenie: ery silnika parowego, epoki wielkich odkryć, steampunku, suspensu, kryminału, a nawet grozy. Seria aż skrzy się od umiejętnie poprowadzonych, intrygujących postaci i niekonwencjonalnych rozwiązań fabularnych. Rewolucje. Pod śniegiem to już dziewiąty album z perypetiami pociesznych stworków, w umiejętny sposób nawiązujący do teorii o podróżach w czasie oraz teleportacji.

W pierwszych pięciu albumach twórca Blakiego zaprezentował gros ściśle ze sobą powiązanych nowel. Wynalazki pojawiające się w tych opowieściach, niejednokrotnie okazywały się zdradliwe, a ich pomysłodawcy ponosili surową lekcję za swą brawurę i nieprzemyślane decyzje. Od szóstego tomu można zaobserwować wyraźną zmianę w konstruowaniu fascynującego cyklu. Mamy tu do czynienia z zamkniętymi fabułami oraz nieustanną zmianąkonwencji.

Rewolucje. Na morzu to rasowy dreszczowiec, subtelnie nawiązujący do Ptaków Hitchcocka oraz popularnych filmów katastroficznych. Plejada nietuzinkowych bohaterów, na czele ze sprytnym kryminalistą i pochłoniętym kamerzystą, gwarantuje rozrywkę na wysokim poziomie. W kolejnej części (We mgle), Skutnik czerpie pełnymi garściami z konwencji czarnego kryminału spod znaku Raymonda Chandlera oraz postaci Sherlocka Holmesa. Oniryczna atmosfera oraz symultaniczna historia rozgrywająca się na wąskich paskach kolejnych stron komiksu to najmocniejsze punkty siódmej części Rewolucji. W kosmosie stanowi powrót do korzeni – to finezyjna, wielowątkowa historia, prezentująca odwieczne marzenie człowieka o kosmicznych wojażach. W albumach tych wsparli go inni twórcy: doświadczony scenarzysta Jerzy Szyłak (tom szósty i siódmy) oraz redaktor prowadzący Kultury Gniewu, Szymon Holcman.

Protagonistą komiksu Pod śniegiem jest niepoznany z imienia mężczyzna – fachowiec od zadań specjalnych, posługujący sięw swej pracy ponadprzeciętnym intelektem oraz dedukcją. Właśnie zlecono mu następną trudną pracę, związaną z przybyciem niedoświadczonego nowicjusza, van Tromppa. Młody konstruktor uważa, że nie popełnił żadnego błędu, a całe zamieszanie związanie jest ze zręcznym sabotażem, którego padł ofiarą. Detektyw rozpoczyna prywatne śledztwo, mające na celu ustalenie winowajcy wypadku. W trakcie prowadzonych oględzin odnajduje zmurszałą sondę szpiegowską. W całą sprawę zaangażowani zostają dwaj uznani naukowcy – profesor Everett, światowej klasy spec od podróży do innych wymiarów oraz profesor Le Flombeur, zajmujący się teleportacją. Zwieńczenie dochodzenia będzie przewrotne i dość logiczne.

Recenzowany album to stosunkowo prosta, jednotorowa historia, rozgrywająca sięw krótkim odcinku czasowym, w mieście pogrążonym w śnieżnym otępieniu. Okazuje się, iż bohaterowie cyklu posiadają zdolność przesypiania całej zimy, a przetrwanie hibernacji zapewniają im kroplówki monitorowane przez pracowników szpitala. Główny bohater komiksu dba o bezpieczeństwo śpiących, zapewniając również ochronę przed złymi warunkami pogodowymi tym którzy nie zdecydowali się pogrążyćw hibernacji. Ponownie pierwszorzędnie wypadają nowi bohaterowie serii – głównie profesor Everett oraz przenikliwy śledczy.

Postacie przewijające się w poszczególnych zeszytach należą do człekokształtnych istot o kocich uszach i zmizerniałych sylwetkach. Bardzo dobrze wypadają ich stroje – zgodne z epoką wiktoriańską, a także cudaczne wynalazki. Recenzowany album skąpany jest w zimnych barwach – dominująca kolorystyka to: błękit, fiolet i purpura. Skutnik po mistrzowsku ukazuje całostronicowe, pełne detali kadry, takie jak panorama zaśnieżonego miasta, czy scena nieprawdopodobnej zimowej podróży na wielbłądach. Wisienką na torcie jest bezbłędna kreacja van Tromppa oraz dwóch szacownych naukowców.

Komiks Rewolucje. Pod śniegiem prezentuje się bez zarzutów. Nie jest to może najlepsza część serii, ale solidna opowieść, ważny element w majestatycznej układance, tworzącej bogate uniwersum wynalazców.

Mirosław Skrzydło