Rewolucje Syntagma: recenzja w Przekroju (Przekrój, nr 48/3206 / 30 listopad 2006)


Przekrój, nr 48/3206 / 30 listopad 2006

Rewolucje = rewelacje

Kończący się rok był wyjątkowo udany dla miłośników polskiego komiksu. Choćby dlatego, że doczekali się oni finałowych odsłon dwóch niezwykłych serii rodzimych autorów. Najpierw w marcu, po kilku latach oczekiwania, Marek Turek zakończył tetralogię ‘Fastnachtspiel’. Ostatni tom opowieści w perfekcyjny sposób dopinał wszystkie wątki i windował całość na bardzo wysoki, światowy poziom). Teraz natomiast doczekaliśmy się czwartego albumu z cyklu ‘Rewolucje’, który zamyka pierwszą serię opowieści z dziwnego i fascynującego uniwersum wykreowanego przez Mateusza Skutnika.

Ten doświadczony i uznany twórca komiksów (a także stron www, czy internetowych gier logicznych i zręcznościowych) w ciągu ostatniego roku udowodnił, że jest autorem płodnym i różnorodnym. W tym czasie ukazały się trzy albumy z jego rysunkami – ‘Blaki’, ‘Wyznania właściciela kantoru’, ‘Alicja’ – pokazujące szerokie spektrum stylistyk i technik, w których Skutnik czuje się swobodnie. Jednak największą swobodę zdradza w ‘Syntagmie’, najnowszym tomie ‘Rewolucji’.

Ta swoboda cechuje zresztą cały cykl. Jest w nim miejsce na humor, nostalgię, melancholię, akcję. Na walkę czucia i wiary ze szkiełkiem i okiem. Na podróże w czasie i przestrzeni oraz transcendencję. Na jego stronach krzyżują się podróżnicze i pełne niesamowitych wynalazków opowieści Juliusza Verne’a z fantastycznymi wizjami Herberta G. Wellsa, a nawet znajdziemy tam czającego się w morskich odmętach potwora a’la Lovecraft. To swoboda, od której czytelnikowi kręci się w głowie i brakuje tchu.

Podobne wrażenia sprawia tempo akcji czwartego tomu cyklu. W trzech poprzednich – ‘Parabola’, ‘Elipsa’, ‘Monochrom’ – poszczególne epizody toczyły się niespiesznie, tak by czytelnik zdążył nacieszyć się ich atmosferą, pooddychał specyficznym powietrzem oryginalnego świata przedstawionego na stronach komiksu. Teraz nagle dostała przyśpieszenia, którego nie powstydziliby się reżyserzy kina akcji z Hong Kongu. Na 54 stronach Skutnik wraca do wszystkich bohaterów cyklu, do jego najważniejszych miejsc i zawieszonych wcześniej wątków. Podsuwa rozwiązania zagadek, ale nie podaje wszystkiego na tacy, dzięki czemu chce się do ‘Rewolucji’ wracać, by ciągle szukać rozwiązania.

Reżyserzy z Hong Kongu nie powstydziliby się także brawurowego montażu, przy pomocy którego Skutnik buduję swoją epicką opowieść. Efektowny i efektywny, zaskakujący i błyskotliwy, a przede wszystkim funkcjonalny. Pozwala na swobodne łączenie wszystkich motywów, płynną zmianę miejsca akcji i ciągłe zaskakiwanie czytelnika. A scena strzelaniny z ‘Syntagmy’ powala, niektórych bohaterów wręcz dosłownie. Spokojnie można porównać ją ze słynnymi sekwencjami z ‘Nietykalnych’, czy ‘Człowieka z blizną’.

Ostatni tom pierwszej serii ‘Rewolucji’ stanowi doskonałe zamkniecie całości i czyni cykl wyjątkowym dziełem. Nie tylko w Polskim, ale i światowym komiksie. ‘Rewolucje’ to kolejny dowód na to, że właśnie komiks jest dziedziną kultury, w której do Zachodu nam najbliżej.

Szymon Holcman.