wywiad dla Esensji, grudzień 2002


Marcin Herman: Jak oceniasz projekty takie jak “Madburger” z punktu widzenia uczestnika?

Mateusz Skutnik: “Madburger” to wydawnictwo dosyć tendencyjne. Według mnie prezentuje dosyć niski poziom. Z samych polskich rysowników uzbierałaby się taka antologia, na pewno dwa razy wartościowsza. Nie jest to więc żadne opiniotwórcze źródło komiksu z Europy Wschodniej. A szkoda. Jednak sama myśl tworzenia takich antologii jest dobra. Z tym że nie można przypinać do nich jakichś wyższych celów, typu “prezentacja komiksu europejskiego”. Różnorodność jest ogromna i prawdopodobnie dopiero wydanie encyklopedii komiksu podziemnego w Europie wyczerpałoby zagadnienie. A dla mnie jako uczestnika jest przyjemne to, że moje plansze znajdą się na wystawach tam, gdzie moja noga zapewne nigdy nie postanie.

MH: Czy w związku z publikacją w “Madburgerze”, obecnością twoich prac na międzynarodowych wystawach, widzisz dla siebie jakąś szansę na publikację za granicą?

MS: Raczej niewielką. Publikacja w “Madburgerze” jest mało eksportowa. Jest to komiks rysowany w stylu, jak to się popularnie mówi “undergroundowym”. Na eksport bardziej bym widział komiksy rysowane tak jak “Rewolucje”, publikowane zresztą w “Esensji” w ubiegłym roku. Z takimi komiksami będę starał się zaprezentować za granicą.

MH: “Rewolucje” cieszyły się dużą popularnością wśród naszych czytelników. Ale właściwie była to jedna z twoich nielicznych publikacji, do tego w formie elektronicznej. Twoje komiksy ukazały się też w Meksyku i Chinach, w zeszłym roku w słoweńskim “Striburgerze”, teraz w czeskim “Aarghu” i “Madburgerze”. Dlaczego twórca, którego doceniają za granicą, tak mało publikuje w kraju?

MS: Nie mam zielonego pojęcia. Szczerze mówiąc, sam się nad tym zastanawiam, ale to nie jest pytanie do mnie, tylko do wydawców. Jeden epizod drugiego tomu “Rewolucji” ukazał się w zeszłym roku w “Świecie Komiksu”. Teraz podobno ma się tam ukazać następny. Światełko w tunelu.

MH: Poza “Rewolucjami” twoim najbardziej znanym cyklem są “Morfołaki” – komiks raczej trudny, w awangardowej stylistyce. Na jego tle “Rewolucje” wypadają bardziej komercyjnie. Czy nie uważasz, że właśnie ta undergroundowa konwencja odstrasza wydawców?

MS: Zapewne tak. Tylko że po pierwsze, “Morfołaki” to stary komiks. Rysowałem go w latach 1997-2000. Po drugie, ja tej stylistyki nie wybierałem – po prostu tak wtedy wychodziło mi najlepiej. Oczywiście, że taka stylistyka odstrasza wydawców. Jak sam powiedziałeś, “Rewolucje” wypadają bardziej komercyjnie. I w tę stronę będę teraz szedł. “Morfołaki” to komiks trudny, ponieważ Nikodem Skrodzki pisał wówczas strasznie pokręcone historie. Poza wydaniami fanzinowymi lub podziemnymi, nie za bardzo widzę przyszłość dla takiego komiksu.

MH: Jakie są twoje plany na najbliższą przyszłość?

MS: Ukończenie dwóch albumów komiksowych z serii “Alicja” do scenariuszy Jerzego Szyłaka, później złożenie do kupy trzeciej części “Rewolucji”. A dalej nie wiem.

MH: Dziękuję za rozmowę.