Wywiad w Dzienniku Bałtyckim, XI 2007


O łapaniu pana Boga za nogi: A nie wiem. Nie zdarzyło mi się.
Mateusza Skutnika mini – wykłady o maxi – sprawach
Gdy profesor Leszek Kołakowski zobaczył pierwszą część “Pana Blakiego” powiedział: “O. K.” I tyle.
Profesora Kołakowskiego Mateusz Skutnik, twórca słynnego komiksu zna z książek i z telewizji, uważa, że jest to człowiek, jak setki innych osób, którego należy słuchać, ale w jego życiu jakiegoś specjalnego miejsca nie zajmuje. Pomysł, by powstał “Pan Blaki”, graficzna powiastka filozoficzna inspirowana “Mini-wykładami o maxi – sprawach ” Kołakowskiego był raczej genialnym pomysłem kolegi Karola Konwerskiego.
– Kiedy myśleliśmy o tym albumie wiedzieliśmy, że czegoś nam brakuje, a raczej, że czytelnik może nie zaakceptować smutnego pitolenia dwóch gości o tym, co im na sercu, czy wątrobie leży. Czuliśmy, że brakuje nam punktu wyjścia. Tym punktem okazał się Leszek Kołakowski – rzecze Konwerski. – Bo on mówi jak filozof, ale stara się mówić w sposób absolutnie zrozumiały dla każdego. Pomyślałem: A jakby zrobić to inaczej? Pokazać to, co on ma do powiedzenia w formie historii z Blakim? Recenzje były entuzjastyczne!
Pan Blaki. Już dziś gwiazda w świecie komiksu. Szarą postać o wielkich oczach powołał do życia gdańszczanin Mateusz Skutnik. O Blakim mówi się “ludzik”, recenzenci piszą nawet – “facecik”.
– Właśnie nie bardzo rozumiem dlaczego – dziwi się Mateusz Skutnik. – Te porównania to wynik błędnego zestawienia postaci narysowanej ze światem rzeczywistym. To zwykły człowiek jest, nie ludzik, nie facecik, nie Yoda. Po prostu człowiek.
Do tego człowiek wiecznie czymś zatroskany, który sprawia wrażenie, jakby całe życie spędzał na rozmyślaniach. W albumie pan Blaki wykonującbanalne czynności dnia powszedniego, jak wizyta u lekarza, czy parzenie herbaty rozważa o sprawach najważniejszych. Zainspirowana komiksem, namówiłam Mateusza Skutnika, by wcielił się w postać swojego bohatera i zamyślił się nad własnym życiem:
Mateusz o miłości do rysowania:
Miłość to za duże słowo. Rysowanie pozwala mi utrzymać rodzinę, spłacać kredyt i daje poczucie spełnienia artystyczno – zawodowego, tak, lubię rysować.
O byciu ojcem:
Duma rozpiera jak się idzie do sklepu po dwie duże paczki pampersów i się potem wraca do domu ulicą. Cała ulica twoja.
O byciu mężem:
Przydaje się przy rozliczaniu PIT-ów. Można rozliczyć się razem z małżonką.
O gotowaniu:
Gotowanie to moja słaba strona. O wiele bardziej wolę pieczenie i smażenie.
O zarabianiu pieniędzy:
Nie narzekam. Jest dobrze.
O nałogach:
Nałóg to jedna z najprzyjemniejszych rzeczy – zwłaszcza gdy ma się poczucie że jest się w stanie go zwalczyć. W każdej chwili mogę rzucić palenie. Tak mówią wszyscy nałogowi palacze. Ja się nie wyróżniam zbytnio w tej kwestii.
O porannym wstawaniu:
O, w tym jestem też słaby. Nienawidzę porannego wstawania. Jedynym przypadkiem w którym wstaję bez problemów przed świtem to gdy wstaję na pociąg o 4:30, to wtedy nie ma problemu. Zapewne ma to związek z rodzinną Reisefieber odziedziczoną po dziadku.
O lęku przed tym co będzie:
W chwili obecnej nie mam takich lęków. Ślub był, poród był, większych lęków na horyzoncie jak na razie nie widzę.
O nienawiści do rysowania:
Rzadko bo rzadko, ale zdarzają się takie chwile – gdy ktoś mówi mi co mam narysować i na kiedy. Najlepiej rysuje mi się własne rzeczy i bez deadlinu.
***
Kiedy pytam Tadeusza Skutnika, znanego dziennikarza o czas, gdy jego syn Mateusz – znany twórca komiksów, był małym chłopcem, prycha do słuchawki: A cóż to znaczy, małym chłopcem?! Małym chłopcem można być całe życie. Pewne jest, że kiedy Mateusz miał lat siedem ciągle coś rysował. Siedział w kącie i zajmował się wyłącznie swoim światem.
***
– Ten swój świat przed nami ukrywał, jak się tylko dało – ciągnie Tadeusz Skutnik. Delikatnie dawał nam do zrozumienia, żeby mu się “starzy nie wcinali”. Był bardzo tajemniczy. Zgodnie z jego może nie wprost wyrażonym życzeniem poszliśmy mu na rękę. Skoro nie przychodzi do nas, nie pokazuje, co robi, nie chwali się, no to my mu nie wchodzimy w jego życie.
– Tak więc robił wciąż tam sobie coś w pokoju gryzmolił.. A potem okazało się, że są to całe tomy różnych historyjek – zamyśla się Tadeusz Skutnik.
– “Potem”, czyli kiedy? – pytam.
– “Potem”, czyli wtedy, jak się od nas zaczął wyprowadzać, czyli kilka lat temu… Dopiero zobaczyliśmy, ile on tam ma tych swoich prac poupychanych po kątach, pod wersalką, w wersalce, w szafie, za szafą…
– Może wyprowadził się, bo już mu się to wszystko w pokoju przestawało mieścić?
– Trochę tak. A do tego wszystkiego przyszła jeszcze dziewczyna. A z dziewczyną przyszedł cały świat jej rzeczy. A jak to wszystko zaczęło się wylewać z naszego domu, to Mateusz postanowił, że pójdzie na wygnanie…
***
Zdaniem Skutnika seniora, Skutnik junior to jest facet, który podchodzi do życia zdumiewająco konkretnie. Wie, czego chce.
– Ale miał okres zabawy w rycerzy – wtrąca Tadeusz Skutnik. – Z kolegami brali ze sobą jakieś topory, siekiery i szli do lasu… Ale dawno z tym skończył! Znam takich, co już dawno dojrzeli, a z toporami dalej jadą na jakąś Bitwę pod Grunwaldem i wcale nie zamierzają dorosnąć. Mateusz dorósł. Po prostu pewnego dnia mu przeszło. Na dobre zadomowił się w świecie swojej wyobraźni. W świecie komiksu.
***
Mateusz o zabawkach dorosłego życia:
Jestem w stanie odmówić sobie wpadnięcia w konsumpcyjny model gadżeciarskiego trzydziestolatka który zarabiając dobrze, prowadzi luksusowe życie. Samochodu nie mam na ten przykład, jakoś nie odczuwam potrzeby.
Mateusz o robieniu kariery:
“Robienie” to takie brzydkie słowo. Kojarzy mi się od razu z korporacyjnym wyścigiem szczurów. Ja stoję z boku. W firmie zajmuję stanowisko, które pozwala mi stać z boku tego wyścigu. Całkowity brak możliwości awansu ze względu na wysoką specjalizację stanowiska to główny powód.
***
Tadeusz Skutnik mówi, że Mateusz swoje wie. To mocny facet. Jak na swój wiek, nawet za mocny.
– Nie potrzebuje, żebym mu mówił, czy coś, co zrobił jest dobre, czy złe. Pod tym względem jest nieprzemakalny. Nie da się przegadać. Ale to co nas łączy, rozgrywa się poza słowami. Jedno na pewno nas prześladuje – poczucie humoru. Jest w naszej rodzinie pewien układ, który przechodzi z pokolenia na pokolenie. Dziadek Mateusza był człowiekiem o dużym poczuciu humoru, babcia nie miała go wcale. U mnie jest to samo. Żona bierze wszystko dosłownie, serio. U Mateusza chyba podobnie, choć na szczęście synowa Ania radzi sobie z tą naszą rodzinną przypadłością nieco lepiej.
***
Szymon Holcman – wydawca komiksów: Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że oprócz tworzenia komiksów, Mateusz Skutnik jest autorem wielu absolutnie genialnych zręcznościowych i logicznych komputerowych gier. Te zręcznościowe powalają prostotą pomysłów i “grywalnością”. Logiczne nie pozwalają oderwać się od komputera, dopóki nie rozwiążemy wszystkich zagadek. Gdyby gry Mateusza stały się tak popularne, jak na to zasługują, stałby się on bohaterem wszystkich pracowników biur w Polsce (i nie tylko), którzy znaleźliby fantastyczny sposób na nudę w pracy. Mogłoby to mieć również negatywny wpływ na nasz kraj – gwałtowny spadek PKB, przekrwione oczy i poważne obsuwy w planach przygotowań do Euro 2012. Wszyscy, którzy jednak chcieliby zaryzykować powinni odwiedzić stronę
Mateusza Skutnika.
***
Mateusz o przyjaźni:
Mam kilku bliskich przyjaciół, cieszę się ich sukcesami, smucę ich smutkami, wspieram w miarę możliwości, słucham gdy mnie krytykują, choć potem i tak robię po swojemu.
***
Jerzy Szyłak jest autorem scenariuszy do dwóch albumów Mateusza. Łączą ich twórcze podróże pociągiem.
– Przede wszystkim łączy nas przyjaźń – mówi Szyłak. – Zresztą robienie komiksów w Polsce opiera się na towarzyskich układach. Bo praca ta wymaga i długiego namysłu, i podyskutowania, i przedstawienia swoich koncepcji, i wymiany doświadczeń. To potwornie pochłania czas, ale też nie przynosi żadnego wymiernego dochodu. Dlatego nigdy nie łączył nas interes, raczej siedzenie po godzinach przy robieniu historyjek. Jeśli są jakieś imprezy komiksowe w Polsce to na ogół jedziemy tym samym pociągiem. W czasie takich podróży urodziło się wiele dużych projektów. Czy Mateusz ma wady? Na pewno. Ale dobrze je ukrywa. Systematyczność i pracowitość to jego zalety. Jak obiecuje, że coś zrobi, to robi.
***
Mateusz o poszukiwaniu straconego czasu:
Poszukiwanie straconego czasu jest w moim przypadku stratą czasu. Czas przeznaczony na poszukiwanie straconego czasu wolę spędzić na nietraceniu go.
O łzach:
Płaczę często na filmach. Każda scena która jest przewidziana na wyciskanie łez – no to ja jestem w pierwszym rzędzie. Film który najbardziej mnie rozłożył na łopatki to “Duża ryba” Tima Burtona.
O swoim mistrzu:
Nie posiadam mistrza. Jest wiele osób które cenię, lubię i szanuję za to jakimi są ludźmi i co w życiu robią, ale mistrza nie mam. Może dlatego że trudno znaleźć kogoś kto zajmowałby się na raz robieniem komiksów i tworzeniem gier komputerowych.
O łapaniu pana Boga za nogi:
A nie wiem. Nie zdarzyło mi się.