Robaczki z zaginionej doliny. Minuscule po polsku…


W drodze powrotnej zastanawiałem się, kiedy ostatnio wychodziłem z kina aż tak bardzo wkurwiony.

I wyszło mi, że nigdy.

Już dawno nikt tak nie przegrał życia, jak Kino Świat, polski dystrybutor filmu Minuscule – La vallée des fourmis perdues – po naszemu Robaczki z zaginionej doliny.

minuscule_film

Obejrzałem film w kinie w sobotę, piszę tekst w poniedziałek, te dwa dni potrzebne były mi na ochłonięcie, inaczej cały rant składałby się jedynie z przekleństw i wyzwisk. Tak więc, mając to na uwadze:

Co za skończony debil wpadł na pomysł, żeby film NIEMY zaopatrzyć w narrację cholernego Ferdka Kiepskiego i jakiegoś randomowego dzieciaka. Tak, to aktor Andrzej Grabowski, ale w tym filmie to dla mnie jest Ferdek Kiepski, a nie pan Andrzej, powszechnie ceniony polski artysta scen wszelakich.

Co za skończony debil uznał, że polskie dzieci są kretynami i nie zrozumieją pięknie i jasno przedstawionej fabuły filmu, w którym w oryginale nie ma ani jednego słowa dialogowego. Ani jednego. A ci dwaj pieprzą przez całą długość filmu, od samego początku, jeszcze jak był czarny ekran aż po sam napis koniec. Najbardziej kuriozalne jest chyba to, że obaj ci panowie, tak jak i widzowie w kinie oglądają ten film razem z nami i opowiadają sobie co widać na ekranie. Cały czas. Od początku do końca. Mrówka płynie? O, dziadku, dokąd ta mrówka płynie. Biedronka gdzieś idzie? O, dziadku, biedronka gdzieś idzie. I tak w kółko, bez końca. Traktowanie dzieci jak idiotów ma swoje apogeum w scenie w której biedronkę łapie żaba, a Ferdek mówi nam z ekranu: e, tam nie było żadnego potwora, to pan reżyser dodał to do filmu w postprodukcji. Taki efekt czydy. Czydy w tej sytuacji ma oznaczać określenie 3D, a ponieważ Ferdek gra starego dziadka, więc naturalnie gra go jako technicznego imbecyla. Z ciekawszych kąsków polskiego dubbingu można by jeszcze wymienić fakt, że Ferdek podczas seansu trzy razy zasypia, wnuczek dwa razy idzie do kuchni po ciasto, jak zadaje trudniejsze pytania to dowiaduje się że ma siedzieć cicho i nie garbić się oraz czy będzie wynosił grzecznie śmieci. Zabrakło tylko, żeby tego dzieciaka dziadziuś wysłał po piwo. Nic z tych rzeczy nie ma nic wspólnego z tym co się dzieje na ekranie. Oczywiście nie mogło zabraknąć humoru dla starszych, więc czerwone mrówki są określane jako czerwoni, a jak się wnuczek pyta dokąd idzie ta czerwona mrówka (wracała do mrowiska) to dziadek odpowiada, że ona idzie na wschód.

Jeżeli ktoś kompletnie nie kojarzy genialnego serialu dla dzieci o tym samym tytule, to wyobraźcie sobie taką sytuację: Trio z Belleville – jeden z klasyków animacji, film praktycznie niemy. Wyobraźcie sobie że Ferdek Kiepski pieprzy przez całą długość filmu o tym, co dzieje się aktualnie na ekranie. Nóż otwiera się w kieszeni? Oczywiście.

Nie wyszedłem z kina tylko dlatego, że byłem z dziećmi. Zresztą wiele osób w komentarzach na sieci mówi to samo. Tylko ze względu na dzieci zostawali w kinie do końca tego festiwalu srania na materiał źródłowy. Narracja opowiada o wyssanych z palca rzeczach, które nie tylko nie pojawiają się w filmie, ale zakrzykują jego spokojną i cichą atmosferę. Jedna z ciekawszych postaci filmu, mały czarny pająk który zbiera na łące rzeczy i robi z nich dzieła sztuki zostaje w narracji zmasakrowana poprzez określenie, że jest chora psychicznie i jest kleptomanką. I że była w złym momencie życia w tym okresie, ale potem została dobrym działkowiczem. Ponownie – nie ma to nic wspólnego z tym co się dzieje na ekranie.

Oto co czytamy w oryginalnym press packu filmu ściągniętym z oficjalniej strony:

Visually we didn’t want the characters to be too realistic or «cartoonish» either. The aim was to achieve a delicate balance between realistic information, based on documentation, and a simplified design. The decision to forego the use of dialogues was based on the fact we wanted to produce something closer to a documentary than in classic animated films. Real insects being what they are (they don’t talk, or smile, frown, wink…) we wanted to preserve this lack of facial expressions and avoid «humanizing» them. They do sometimes have wide eyes with cartoonish pupils, but never anthropomorphic attitudes. Hélène Giraud & Thomas Szabo

Twórcy jasno i wyraźnie mówią, że rezygnacja z dialogów była artystyczną decyzją ograniczonej antropomorfizacji insektów. Natomiast Ferdek Kiepski (który gra jedną z biedronek w tym filmie) siedzi na kanapie, ogląda film, je ciasto które przyniósł mu wnuczek z lodówki i tak dalej. Poziom fakapu tej całej sytuacji jest po prostu niewiarygodny. Wydaje mi się że trzeba by poinformować Hélène i Thomasa jak bardzo polski dystrybutor wysrał się na ich film. Niewiarygodne po prostu.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że to jest dobry film. Utrzymany w konwencji serialu, ten sam humor, ta sama technika (prawdziwe plenery + insekty w 3D), ta sama muzyka, wszystko pięknie. I na to Ferdek Kiepski. Po prostu ręce opadają.

Dwie szybkie uwagi na koniec:

1. Tutaj jest oficjalny polski trailer filmu:

 

Nie ma w nim ani słowa na temat dubbingu, ani słowa na temat Ferdka Kiepskiego, jest dokładnie tak jak w serialu. Można by powiedzieć że akurat wybrali sceny w których nie było tej narracji, ale nie, ci dwaj pieprzą przez cały film non stop, w tych scenach również było gadane. Jak dla mnie to przykład celowo kłamliwej reklamy filmu, czuję się przez ten trailer oszukany.

2. Uwaga druga. Oto polskie dziennikarstwo filmowe:

robaczki_wyborcza

W tej wideorecenzji pan recenzent mówi o fenomenalnym Grabowskim (najwyraźniej jego rola jest najważniejsza we francuskim niemym filmie o insektach), a następnie informuje nas, że pomimo tego, iż jego znajomi mówili mu że istnieje serial Minuscule, dopatrzył się w internecie grupy polskich fanów serialu – on go nigdy nie widział… Po prostu brawo. Celowo nie linkuję ani do wideorecenzji ani do strony, bo nic wam dobrego z tego klikania nie przyjdzie.

Dwa słowa do polskiego dystrybutora: spierdoliliście to. Jak w piosence Młynarskiego, tylko jeszcze gorzej. Postanowiliście naprawić rzecz, która naprawy nie wymagała i spierdoliliście to koncertowo. Gratulacje.

Podsumowując: Jeżeli jesteście fanami Minuscule – broń boże nie idźcie na ten film do kina. On zabierze wam dobre kilka miesięcy z życia. Jeżeli nie wiecie czym jest Minuscule – najpierw obejrzyjcie serial na DVD lub BluRay a potem również nie idźcie na ten film do kina. Ja czekam na francuskie wydanie BluRay filmu. Naprawdę wolę przepłacić i kupić za granicą u źródła i jeszcze dopłacić za przesyłkę.

Film: 9/10
polski dubbing: 0/10

uwaga, to jeszcze nie koniec! Część druga tutaj.