Ostatni Blaki, recenzja eclecticcomics


10 lat było nam dane czekać na kolejną, i najprawdopodobniej ostatnią, odsłonę Blakiego. Mateusz Skutnik trochę nam zginął z komiksowego radaru, a szkoda, bo jakby na to nie patrzeć, to polskie komiksowo wiele mu zawdzięcza, a jego bardzo trafny i niewymuszony styl to czyste złoto. W Ostatnim Blakim w całej krasie prezentuje nam swój warsztat i zaskakujące jest to, ile taki mały album może człowiekowi dostarczyć jednocześnie radości, jak i materiału na liczne rozkminki. Nie ma dla mnie nic bardziej fascynującego niż egzystencjalne, obyczajowe historie, nawet te symulujące kompletnie przypadkowy strumień świadomości. Czemu tak napisałem? Skutnik tym komiksem stara się nas przekonać, że inspirację można znaleźć wszędzie, nawet w zużytym pociągowym bilecie. Zgoda! Sam tak mam, że zwykłe wyjście do apteki może mi się przerodzić w prawdziwy traktat filozoficzny połączony z dogłębną analizą całości mojego życia. Natomiast nawet przez chwilę nie pomyślałem, żeby ten komiks był zlepkiem przypadkowych myśli autora. Tutaj nic nie jest losowe. OB jest sprytnie skonstruowanym, dopracowanym w najmniejszym szczególe albumem, w którym nie ma miejsca na przypadek!

Mateusz nawiązuje z nami kontakt nie tylko tekstem, ale także grą ciała bohaterów. Bawi nas do łez ironią, ale także sprawia, że dzięki temu deszczowemu, niby trochę smutnemu komiksowi robi się człowiekowi ciepło na sercu. Bardzo rzadko mi się przydarza przeczytać ten sam tytuł więcej niż jeden raz. OB przeczytałem już kilkakrotnie i nadal lektura tego tytułu sprawia mi wielką przyjemność. Doszły do mnie słuchy, że niektórzy bookstagramowicze uważają Blakiego za murowany komiks roku… Chyba mają rację!

Ps. Nadal nie wiem czy komiksy się czyta czy ogląda.

[source]