Submachine 10: the Exit, recenzja w Pixelu


Tajemnicze mechanizmy, międzywymiarowe przejścia – witajcie w (sub)maszynie!

To chyba najdłuższa ucieczka, jaką widziały gry wideo. Seria Submachine (skrót od “submergeg machine”) w grudniu 2015 roku doczekała się finałowej odsłony.

The Exit ukazało się dziesięć lat po pierwszej grze. Submachine: The Basement była prostą flashówką z rodzącego się wówczas gatunku escape the room, szczególnego rodzaju przygodówek wskaż & kliknij, w którym chodziło o wydostanie się z pomieszczenia (lub budynku) za pomocą znalezionych przedmiotów i rozwiązywania zagadek logicznych. Każda kolejna odsłona cyklu przynosiła coraz ciekawsze zagadki i rozwiązania formalne – a także fabułę i mitologię do samodzielnego złożenia z odnalezionych fragmentów. Z ciasnego budynku akcja przeniosła się w niesamowite lokacje i połączone portalami inne wymiary.

Najbardziej w oczy rzucała się jednak ewolucja grafiki. W pierwszej odsłonie nie było za bardzo widać, że twórcą gry jest znany polski rysownik Mateusz Skutnik, autor między innymi cyklu “Rewolucje”. Jego styl odcisnął się mocno na stronie wizualnej gier. Przedziwne połączenie estetyki science-fiction, steampunku i swojskości. Gra jest znacznie większa niż poprzednie. S10 to ostatni poziom ucieczki z Submachine. Zgodnie z tradycją ostatnich leveli, gdzie czasem powracają wcześniejsi bossowie, odwiedzimy tu miejsca znane z kolejnych odsłon cyklu (warto zagrać w poprzednie części, zwłaszcza że są dostępne za darmo), umieszczone już w nowym kontekście, dzięki uzbrojeniu w wiedzę “o co tu naprawdę chodzi”. Ale to nie tylko nostalgiczna wycieczka, to także dużo nowego materiału, który scala wszystko w spójną całość.

Świat Submachine znajduje się w stanie rozkładu: rdza, grzyb, rozsypane cegły, brakujące elementy mechanizmów, opuszczone struktury, porzucone instalacje…

Gra jest jednocześnie prosta – nie można zginąć ani utknąć na amen – oraz trudna. Zagadki w większości dotyczą uruchamiania różnych mniej lub bardziej fantastycznych maszyn i struktur, czasem brakuje jakiegoś elementu, który należy odszukać – spostrzegawczość jest niezbędna. Często owe maszyny znajdują się w różnych wymiarach. Przyda się także dobra pamięć albo zrobienie sobie mapy i notatek. Submachine opowiada o transcendencji, przekraczaniu granic i warstwach rzeczywistości – i sama jest przykładem takiego przekroczenia.

Projekt, który zaczął się od prostej gry w odchodzącej technologii flash i pozostał jej wierny do końca, rozrósł się i przekroczył granice tego, czym zwykle są lekceważone gry przeglądarkowe. Co jest kluczem do jej sukcesu? Wielka, rozpisana na 10 lat tajemnica, znakomita klimatyczna grafika i nieustępująca jej ścieżka dźwiękowa.

Magazyn Pixel
Michał R. Wiśniewski