Alicja: recenzja w Gazecie Wyborczej


Wszyscy, którym ‘Alicja w krainie czarów’, klasyczna powieść Lewisa Carrolla, kojarzy się z radosnymi – mimo kilku dramatycznych momentów – przygodami małej dziewczynki w onirycznej krainie, w której postacie z talii kart rozgrywały swoją własną partię, mogą być poważnie zaskoczeni tym, co zaatakuje ich z plansz tego albumu. Najnowsze dzieło pomorskich twórców – scenarzysty, a zarazem teoretyka komiksu Jerzego Szyłaka i rysownika Mateusza Skutnika – poraża wymyślnym okrucieństwem, krwią wylewającą się z prawie każdego kadru i erotyczną żądzą kierującą działaniami bohaterów. Zadziwia także umiejętnym połączeniem nastrojów: goryczy alienacji w nieludzkim świecie i gryzącej ironii, bez której ta historia byłaby trudna do zniesienia. Szyłak zrobił z Alicji dużą dziewczynkę, wędrującą po okrutnym świecie, Skutnik wyposażył ją w fizyczne atrybuty, których nie powstydziłaby się Lara Croft czy inne bohaterki współczesnej komputerowo-wirtualnej ikonosfery i wpakował w sam środek krwawej rozgrywki pomiędzy dwiema armiami. Świat, w którym dzieje się nowa wersja historii o Alicji, to zaskakujące pod względem wizualnym połączenie Carrollowskiej klasyki – jest tu i kot z Chashire, jest i dwór z demoniczną królową – oraz elementów żywcem przeniesionych z cyberpunkowych opowieści, np. budzącego grozę swoim ogromem miasta czy poruszających się w powietrzu pojazdów.

Skutnik tym albumem potwierdza swoją klasę i opinię jednego z najbardziej oryginalnych polskich rysowników komiksowych. Udało mu się połączyć w harmonijną całość bardzo odległe od siebie elementy, nasycić to swoim charakterystycznym stylem, a na deser dorzucić jeszcze do wielu kadrów cieszące każdego miłośnika popkultury rodzynki cytatów i aluzji. Od razu rzuca się w oczy celnie wpleciony w akcję fragment ‘Hamleta’. Uważni czytelnicy doszukają się w niektórych kadrach postaci rodem z ‘Rewolucji’ i ‘Blakiego’ – dwóch popularnych cykli komiksowych autorstwa Skutnika, a unoszące się w powietrzu stwory robią wrażenie, jakby przyleciały z kadrów komiksowego klasyka Moebiusa. Czaru w tym komiksie sporo, ale raczej nie takiego, o który chodziło Carrollowi. Dzieło Szyłaka i Skutnika to opowieść dla dużych dzieci, wychowanych przez telewizję i pornografię. To 64 strony dobrej, krwawej zabawy.

Przemysław Gulda
Gazeta Wyborcza – X/2006