Blaki – Gandhi w interludiach


Jesienią 2005 roku podczas Międzynarodowego Festiwalu Komiksu w Łodzi premierę miał album dla polskiego komiksu przełomowy – “Blaki” Mateusza Skutnika i Karola Konwerskiego. Sama postać Blakiego znana była już wcześniej czytelnikom “Ziniola”, jednak dopiero w albumowej formie przedstawiona została szerszej publiczności.

Niepozorna, 56-cio stronicowa książeczka wydana przez debiutującą wówczas oficynę Timof i Cisi Wspólnicy, zawierająca czarno-białe historyjki, pozbawione “komiksowości” – w jej najprymitywniej rozumianej formie uproszczeń i awanturnictwa dla komiksu w Polsce okazała się tym – jakkolwiek karkołomnie brzmi to porównanie – kim Gandhi dla światowej polityki. Połączenie zewnętrznej skromności, niemal ascezy edytorsko–graficznej z ważkością podejmowanych tematów, odrzucenie akcji na rzecz refleksji, wreszcie wcielenie w życie zasady „zrób to sam” – wspólne mianowniki można by mnożyć.

W owym 2005 roku w Polsce nie funkcjonowało szerzej nieco napuszone pojęcie „powieści graficznej”, przeznaczone dla pozycji ambitnych, nowatorskich, koncentrujących się na obyczajowych historiach, przeznaczonych dla dorosłego czytelnika. O ile “komiks dla dorosłych” istniał, choć bez spektakularnych sukcesów, to kojarzył się głównie z epatowaniem seksem, przemocą lub aluzjami politycznymi. „Blaki” był chyba pierwszym komiksem dla dorosłych, który nie potrzebował plakietki z “rodzicielskim ostrzeżeniem”. Bo i nie wspomniane „atrakcje” czynią go niewłaściwym dla dziecięcego czy młodzieżowego odbiorcy – to komiks, którego głównym bohaterem jest myślenie jako czynność. A to nie jest atrakcyjny temat dla młodszych czytelników. I nie dla wszystkich dorosłych. W efekcie czytelnicy otrzymali pierwszy polski komiks, który – o ile ktoś miałby taka potrzebę – śmiało można określić mianem powieści graficznej.

Główny bohater, to – jak przedstawiają go sami autorzy – „niewielki, wiecznie czymś zatroskany facecik, który sprawia wrażenie, jakby całe życie spędzał na rozmyślaniach”. Jest niejako antytezą komiksowego bohatera, z reguły nastawionego na działanie. Do stereotypowego macho z historii obrazkowych Blakiemu jest równie daleko, co Woody’emu Allenowi do Bruce’a Willisa. Zawsze ubrany na czarno, introwertyczny, wyciszony, skupiony na otaczającej go rzeczywistości, której najprostsze przejawy stają się punktem wyjścia do filozoficznych rozważań. Z rzadka wchodzi w interakcje z innymi ludźmi, mimo że nie jest odludkiem. To typowy przykład everyman’a, który mógłby istnieć w każdej epoce i w każdym miejscu, gdyż jego filozoficzne wywody pozostają uniwersalne i ponadczasowe, a przy tym dotyczą każdego z nas.

Najbardziej charakterystyczną cechą wszystkich opowieści o Blakim jest brak akcji sensu stricte. Autorzy pokazują bohatera w momentach “pomiędzy”. W codziennych chwilach zawieszenia, podczas wykonywania drobnych czynności, nieatrakcyjnych z fabularnego punktu widzenia. Wstawianie wody na herbatę, czekanie na autobus, wieszanie prania – sytuacje tak banalne, że aż oryginalne jako komiksowa sceneria. Potęgują one uniwersalizm przedstawianych historii, wszak każdy czytelnik doznaje takich codziennych interludiów. Nie jest istotnym to, co działo się przed chwilą lub to, co będzie za moment. Ważne jest tu i teraz, płynące doznania oraz wynikające z nich refleksje.

Gandhi na tronie

Podobny chwyt nieakcyjności stosowany był już w filmie (Jarmush) czy w literaturze (Proust, Bukowski, Miller), w komiksie zaś jest swoistym novum, zagraniem niejako wbrew samej fabularnej istocie komiksu, nastawionej na jak najatrakcyjniejszą akcję z jak najliczniejszymi zwrotami. Ten brak struktury narracyjnej na rzecz refleksji i snucia rozważań upodabnia “Blakiego” do poezji, z głównym bohaterem jako podmiotem lirycznym. Poszczególne rozdziały/historie, ukazujące kolejne odsłony “wewnętrznej migracji” głównego bohatera, można zaś porównać do wierszy, oddających różne stany ducha, będących zarazem podróżami szlakiem jego myśli. A te wędrują doprawdy w najdziwniejsze rejony. Zgodnie ze starym powiedzeniem, że nawet najdłuższa wędrówka zaczyna się od pierwszego kroku, wyjściowe sytuacje, które prowokują Blakiego do rozmyślań, mają swoje miejsce właśnie w tych banalnych, codziennych czynnościach.

Wieszanie prania (“Bielizna”) okazuje się dobrym punktem wyjściowym do zastanowienia się nad przemijaniem i trwaniem, nad ulotnością bytu i iluzorycznością pieniędzy. W “Rytuale” nieoczekiwane zakłócenie codziennego przyzwyczajenia do porannego papierosa skłania do tezy o Wyższej Istocie. Wstawienie wody na herbatę (“Czajnik”) to z kolei demiurgiczna moc indukcyjnego wpływania na najodleglejsze pola elektromagnetyczne. W “Herbacie” Blaki wykazuje się empatią, w prosty sposób zmieniając atmosferę w przedziale na pełne życzliwości zrozumienie. Przypadkowe zrzucenie notesu przez kota (“Wieczorny”) owocuje teorią o darze przypominania, jaki posiadają rzeczy. Wspaniała jednoplanszówka “Ptaki” to najlepsze odzwierciedlenie procesu, gdy doznanie niemal duchowe zostaje strywializowane i przefiltrowane przez pryzmat codziennego życia. “Odjazdy” przypominają czytelnikowi, jak często plany rozmów, robione przed długo oczekiwanym spotkaniem zostają zarzucone na rzecz radości z widoku bliskich. W “Dziewięciu życiach” Blaki dywaguje o wcieleniach, przez które przechodzimy w ciągu dnia i podnosi niezmienną wartość, jaką daje poczucie bliskości drugiej osoby.

Wszystkie te rozważania podane są bez patosu czy filozoficznego zadęcia. Blaki nie jest typem mędrca, głoszącego objawione prawdy – on raczej dziwi się światu, wyciąga wnioski z obserwacji i ze stoickim spokojem (czasem zakłóconym przymusowym odwykiem, jak w rozdziale “Nerwy”) kontempluje zastaną rzeczywistość. Jest w jego postawie coś z buddyzmu, to codzienne pochylenie się nad najdrobniejszymi aspektami rzeczywistości, przy jednoczesnym poczuciu, że wszystko ma swoją przyczynę i skutek, a codzienne małe zdziwienia mogą urosnąć do rangi wielkich odkryć.

Nostalgiczne historyjki utrzymane w jesiennych odcieniach szarości spotkały się z bardzo ciepłym przyjęciem czytelników – “Blaki” został uznany za najlepszy polski komiks na łódzkim Międzynarodowym Festiwalu w 2006 roku. Nakład sprzedał się jak na polskie warunki błyskawicznie, wydawnictwo Timof i Cisi Wspólnicy rozwinęło swoją ofertę wydawniczą, a autorami zainteresowała się krakowska oficyna Znak, do tej pory nie kojarzona z komiksami. Nakładem Znaku ukazały się m.in. “Mini wykłady o maxi-sprawach” Leszka Kołakowskiego, i to one stały się inspiracją dla drugiej odsłony opowiastek o Blakim, tym razem pod nobilitującym tytułem “Pan Blaki”.

Wracając do wcześniejszego porównania – “Pan Blaki” to już Gandhi na królewskim tronie. Twarda okładka, duży format, znamienite sąsiedztwo namaszczonych autorów w katalogu wydawniczym Znaku. Na szczęście idea pozostała niezmienna, kolejne występy człowieczka w czarnym stroju znów zapraszają czytelnika do odbycia prywatnego seansu filozoficznego, do wnikliwszego przyjrzenia się rzeczywistości.

Drzemka przed telewizorem prowadzi do rozważań o kłamstwach – tych dużych i tych małych, pozornie bezpiecznych. Przygotowywanie obiadu jest pretekstem do zadumy nad nudą jako doświadczeniem rozłożonym w czasie. Długoterminowy kredyt pozwala kupić sobie rzecz nienazywalną, czyli czas. Sen sprowadza marzenia o sławie, którą trudno utrzymać. Wizyta w urzędzie i u lekarza sprawdza umiejętność wybaczania. Zakupy w sklepie udowadniają, że prawdziwa dobroć powinna być odruchem, a nie wykalkulowanym działaniem. Obserwując stawiającego pierwsze kroki malucha, Blaki zauważa, jak często odrzucamy możliwość władzy, choć teoretycznie każdy jej pragnie. A wysłanie kuponu Lotto pozwala zastanowić się nad możliwościami pomocy swojemu szczęściu.

Każdy z rozdziałów jest zabawnie spuentowany, przez co przedstawiane wywody jeszcze silniej zapadają w pamięć. Wykłady Kołakowskiego stały się dla Skutnika i Konwerskiego idealnym materiałem wyjściowym, który twórczo przełożyli na język komiksu. W efekcie czytelnicy otrzymali jeden z najciekawszych i najmądrzejszych albumów 2007 roku, lekturę wielokrotnego użytku i coś w rodzaju życiowego poradnika, „filozoficznej instrukcji obsługi” świata.

Gandhi w sitcomie?

“Blaki” i “Pan Blaki” to dylogia, jakiej na polskim rynku nie było. Wyprowadzenie prostych zależności między codziennymi czynnościami a najważniejszymi filozoficznymi dylematami przyszło autorom lekko, naturalnie i z doskonałym wyczuciem komiksowej materii. Wszystkich tych, którzy polubili zafrasowanego człowieczka wielce zatem ucieszyła Kultura Gniewu, serwując w ubiegłym roku albumik “Blaki. Paski”, zawierający niepublikowane dotąd krótkie formy. Niestety, lektura trzeciej części, firmowanej już tylko przez Mateusza Skutnika, nie przynosi spodziewanej satysfakcji. Powód jest oczywisty – na zawartość tomiku składają się krótkie historie, pierwotnie wysyłane na internetowe konkursy tematyczne. Tutaj sprawiają wrażenie wyjętych z kontekstu, niedopracowanych scenariuszowo. Poza tym, poza stroną graficzną i postacią bohatera, niewiele łączy ten tomik z poprzednimi. Blaki pojawia się w serii krótkich, obyczajowych skeczy, zaginęły gdzieś jego rozważania, nie ma śladu po dawnym zamyśleniu. Tutaj się dzieje, co stoi w oczywistej sprzeczności z założeniami, które legły u podstaw komiksu. Jednym słowem – mało Blakiego w “Paskach”.

Historyjki składające się w większości z czterech obrazków, niekiedy połączone tematycznie, bawią puentami, dają świadectwo doskonałemu warsztatowi Mateusza Skutnika, jednak w zestawieniu z poprzednimi albumami wypadają co najmniej blado. Gdyby przypadkowy czytelnik zaczął przygodę z tym bohaterem właśnie od pozycji wydanej przez Kulturę Gniewu, mógłby wzruszyć ramionami ze zdziwieniem, o co cały ten hałas. Podmiana bohatera “Pasków” na dowolnego innego obyłaby się bez szkody tak dla samego komiksu, jak i dla Blakiego. Bo czy można wyobrazić sobie Gandhiego w głównej roli w sitcomie?

Komiksowy rynek w Polsce od 2005 roku widział już niemało. Wydawcy oswoili nas z najrozmaitszymi ambitnymi pozycjami – obyczajowymi, psychologicznymi, społecznymi. Rysowane albumy doczekały się recenzji (a czasem i stałych działów) w najbardziej opiniotwórczych dziennikach i magazynach. Pośród coraz bardziej wzbierającej fali zachwytów nad “From Hell”, “Blankets”, “Berlinem” czy “Persepolis” warto rozejrzeć się na rodzimym poletku i dostrzec tam Blakiego – skromnego bohatera filozoficznych przypowiastek, rzucającego wyzwanie frazesom. Nietsche powiedział – “im bardziej wpatrujesz się w głębię, tym bardziej głębia wpatruje się w Ciebie”. Blaki powiedziałby – im bardziej wpatrujesz się w siebie, tym bardziej siebie poznajesz.

Autor: Robert Popielecki.