Blaki, recenzja na Webesteem


Blaki czyli życie w przerwach na kawę.

Każdy bohater robi sobie czasem przerwę na kawę. I niekoniecznie pije wtedy kawę. Równie dobrze może to być herbata, albo papieros, albo po prostu moment, w którym dobrze jest wyciągnąć się na wersalce i nie myśleć o niczym. A raczej: myśleć o niczym, czyli o niebieskich migdałach, krągłościach Maryny lub o porządku Wszechrzeczy i naturze ludzkiej.

Przerwa na kawę jest jedną z odmian tego, co obiegowo bywa określane jako ‘przerwa w życiorysie’. Jest to czas wypełniony banalnymi, machinalnie wykonywanymi czynnościami, doskonale znanymi, doskonale powtarzalnymi i niewartymi tego, by zwracać na nie uwagę. W sensie fabularnym jest to czas, w którym nic się nie dzieje.

Pisarze opisują go rzadko, uznając, że rozsądniej go ominąć i od razu przejść do tego, co zrobi bohater pokrzepiony kawą. Jeśli zaś go opisują, to jest to opis właśnie, zbliżony swym kształtem i atrakcyjnością do widoków znad Niemna, utrwalonych piórem Elizy Orzeszkowej, wprowadzony do opowieści po to tylko, by napiąć jak strunę cierpliwość czytelnika pragnącego dowiedzieć się, co zrobi bohater postawiony w trudnej i wymagającej natychmiastowego działania sytuacji. Jedynie w szczególnych przypadkach przerwa na kawę nabiera znaczenia wyjątkowego i zwykle owo znaczenie nie wynika z faktu siorbania kawy, ale z tego, że nad kawą można sobie pozwolić na spuszczenie myśli ze smyczy, co może zaowocować siedmioma tomami W poszukiwaniu straconego czasu.

W albumie Blaki Mateusz Skutnik, wspierany przez Karola Konwerskiego, zawiera opowieści o tym, co dzieje się w czasie ‘przerw na kawę’. W pierwszej historii obserwujemy tytułowego bohatera, który snuje swobodne rozważania o naturze rzeczywistości podczas rozwieszania prania. W dwóch innych widzimy go w przedziale kolejowym, przymuszonego przez okoliczności do siedzenia i dumania. W niektórych historyjkach Blaki nie jest sam i nawet czasem prowadzi dialogi, ale są one niezobowiązującymi pogaduszkami, z których niewiele wynika, chyba że zastanowimy się głębiej nad tym, co z nich wynika. Najlepiej podczas przerwy na kawę.

Album Skutnika i Konwerskiego można odczytywać jako próbę artystycznej polemiki ze stereotypowymi wyobrażeniami świata, z którymi spotykamy się i w komiksach, i w filmach (tak kinowych, jak i telewizyjnych) oraz w literaturze popularnej. Ich filozofujący bohater z łatwością da się przeciwstawić wszystkim herosom, tym, co skaczą i fruwają, wiążą wrogów w pęczki i wygłaszają przy tym umoralniające pogadanki dla trzynastolatków lub wydają z siebie nieartykułowane dźwięki. Można na niego spojrzeć też z szerszej perspektywy i dostrzec ponowoczesny utwór, w którym gadanie zastępuje działanie, a fabuła zostaje wyparta z opowieści przez narrację (o takie rozpoznanie tym łatwiej, że ostatnio Maciej Sieńczyk wymęczył takie ponowoczesne dzieło zatytułowane Hydriola). Można też dostrzec w Blakim komiks autobiograficzny – Skutnik wprost do tego zachęca, stawiając w przedmowie znak równości między sobą i swym bohaterem.

Problem z tymi – możliwymi – odczytaniami jest jeden: każde z nich prowadzi do spłaszczenia możliwości interpretacji tego dziełka i wysuwa na plan pierwszy jeden z jego aspektów, podczas gdy autorom udała się trudna sztuka, polegająca na utrzymaniu ich w niemal idealnej równowadze. Odesłań do popularnego komiksu superbohaterskiego w Blakim w zasadzie nie ma żadnych, jedynie obco brzmiące imię bohatera i jego dziwny wygląd można od biedy odczytać jako jakąś subtelną aluzję. Wiecej jest natomiast związków z poetyką humorystycznych pasków: na przykład, pojawia się tu jednoplanszowa historyjka Ptaki, w której najistotniejszą rolę odgrywają rysunki ilustrujące to, co mówią bohaterowie. Są tu też opowiastki, w których liczy się gest, poza czy mina bohatera – humorystycznie przerysowane, wyraziste, ale jednak broniące się jako zapisy wydarzeń rzeczywistych czy realistycznych.

Najwyraźniej komiksom akcji przeciwstawia się opowieść Skutnika i Konwerskiego tym, że w ich komiksie w ogóle nie ma akcji w tradycyjnym znaczeniu tego słowa. Blaki został przedstawiony nie tylko jako bohater, który nie dokonuje żadnych heroicznych czynów, ale jako istota, w której życiu nic się nie dzieje. Toczy się ono zgodnie z jakimś ustalonym porządkiem, składa z rutynowo powtarzanych czynności, polega na trwaniu w czasie i przestrzeni (nieprzypadkowo album kończy się tym, że Blaki podejmuje konkretną i brzemienną w skutki decyzję, mającą zmienić jego życie; nieprzypadkowo też, nie widzimy na obrazkach samego działania bohatera, a tylko jego symboliczny skutek – drobny przedmiot, który wiele znaczy).

Życie Blakiego jawi się jako monotonne, nie jest wcale nudne. Owe ‘przerwy na kawę’, które Skutnik przedstawia na obrazkach, służą Bakiemu do obserwacji dookolnej codzienności i snucia refleksji, które nie muszą mieć wielkiego ciężaru gatunkowego, opierają się jednak na bacznej obserwacji świata i samego siebie. Są to momenty, w których bohater komiksu przeżywa najbarwniejsze przygody w swoim życiu – dokonuje wielkich odkryć i wyrusza w podróże w nieznane. Cóż z tego, że to w sobie Blaki odkrywa coś, czego istnienia nie podejrzewał, a wielkich odkryć dokonuje na własnym podwórku lub podczas jazdy pociągiem nie wiadomo skąd, do nie wiadomo dokąd? Ważne, że są to odkrycia ważne i przynoszące radość. W przeciwieństwie do tych bohaterów postmodernistycznych opowieści, którzy snuli nic nie znaczące narracje, by zagadać bezsens własnej egzystencji, Blaki dokonuje tego, co Charles Taylor nazwał ‘epifanią codzienności’ – odnajduje w otaczającej go rzeczywistości ład, harmonię i poczucie, że w tym świecie jest u siebie.

Czytając Blakiego czujemy, że Mateusz Skutnik opowiada o sobie. Mamy świadomość, że refleksje jego bohatera nie mają charakteru uniwersalnego i niekoniecznie nadają się do zbiorów ‘złotych myśli’, gdyż są mocno związane z konkretnym przeżyciem, czy tez podsumowują ciąg jednostkowych doświadczeń. Ale jednak na obrazkach nie widzimy Mateusza, lecz umowną i dość groteskową figurę. A w dodatku mamy świadomość, że te ‘autobiograficzne’ kawałki zostały napisane przez dwie osoby mieszkające na dwóch różnych krańcach Polski. Obecność drugiego scenarzysty ma ogromne znaczenie dla konstrukcji komiksu, mówi nam bowiem, że ten rodzaj przeżyć, które są udziałem Blakiego, ma charakter powtarzalny. Że tego rodzaju odkrycia urody świata może dokonać każdy. Także Ty i ja.

Jerzy Szyłak
Art n design Webesteem magazine



Blaki,recenzja w Gazecie Wyborczej


‘Blaki’ to najnowszy album komiksowy autorstwa Mateusza Skutnika. Znalazły się w nim krótkie historie o tytułowym Blakim, myślicielu i malkontencie. Scenariusze do poszczególnych opowieści pisali Mateusz Skutnik i Karol Konwerski.

Tom ‘Blaki’ zawiera kilka krótkich, czasem wręcz jednoplanszowych historii, których bohaterem jest tytułowy Blaki. Z wyglądu przypomina trochę mistrza Yodę z ‘Gwiezdnych wojen’, wciśniętego jakby na siłę w czarny prochowiec albo za długi sweter. Z usposobienia jest kimś, z kim czasem bardzo chce się być, ale już po chwili marzy się tylko o tym, żeby zapadł się pod ziemię. Bo Blaki jest z jednej strony wrażliwym, błyskotliwym i dociekliwym myślicielem, ale z drugiej – nieznośnym malkontentem, potwornym nerwusem i uciążliwym frustratem.W kadrach kolejnych historii rozważa sens istnienia pieniędzy czy też bolesne aspekty przemijania i zapominania, wsiadając do pociągu zastanawia się, jak trudne są rozstania i świadomość, że każde spotkanie może być tym ostatnim. W wielu sytuacjach przekonuje się, że od czasu do czasu na rzeczywistość warto spojrzeć inaczej niż zwykle, bo potrafi ona wtedy objawić zupełnie niespodziewane oblicza. Ale i sam bardzo szybko, czasem dosłownie z kadru na kadr, z zamyślonego romantyka, z filozofującego obserwatora świata, potrafi stać się nieznośnym utrapieniem: do wściekłości doprowadzają go niezawinione przez nikogo drobiazgi, potrafi z niechęcią odburknąć nawet tym, którzy chcą dla niego jak najlepiej.Obu autorom scenariuszy, samemu Skutnikowi i Karolowi Konwerskiemu, udało się stworzyć bardzo wyrazistą i budzącą emocje postać. Blaki potrafi zaciekawić i zafrapować czytelnika swoimi rozmyślaniami, ale potrafi też dopiec do żywego swoim nieznośnym stylem bycia.

Jeszcze bliższa czytelnikowi staje się ta postać za sprawą świata, w którym umieścił go Skutnik. To chyba nie wymyślone krainy, równoległa rzeczywistość, stworzona na potrzeby cyklu ‘Rewolucje’. Przyglądając się uważnie poszczególnym kadrom bardzo łatwo znaleźć w nich ślady współczesnej polskiej codzienności: Blaki z upodobaniem podróżuje pociągami, zdarza mu się wizyta na piłkarskim stadionie, używa komputera czy zwykłego czajnika elektrycznego. Nietrudno także odkryć kilka drobnych gdańskich tropów – np. charakterystyczny kształt wiaty na przystanku autobusowym czy zarys oliwskich kamienic w tle.

‘Blaki’ to album znacznie mniej jednorodny i spójny od ‘Monochromu’, za to o wiele bliższy rzeczywistości. To kolejna ważna praca w dorobku gdańskiego rysownika.

Przemysław Gulda
Gazeta Wyborcza 29-11-2005, wtorek



Blaki, recenzja w Przekroju


A jednak nie jesteśmy sami we wszechświecie.

Jakiś czas temu rozmawiałem z wydawcą komiksów z pewnego europejskiego kraju o bogatych komiksowych tradycjach. Zapytany, czy jest jakiś polski album, który chętnie by wydał u siebie, wzruszył tylko ramionami i powiedział: – W waszych historiach jest za dużo fantastyki, chowania się za gatunkami i schematami. A mnie najbardziej interesują rzeczy współczesne, o tym, co tu i teraz. Myślę, że ‘Blaki’ mógłby mu się spodobać.

Komiks Mateusza Skutnika i Karola Konwerskiego to zbiór kilku opowieści o tytułowej postaci. Wiecznie ubranym na czarno, oddającym się refleksjom i przemyśleniom na dowolny temat i w dowolnej chwili człowieczku o dość nietypowej fizjonomii (jak na człowieka, bo raczej dość zwyczajnej dla Skutnika, twórcy między innymi świetnej serii ‘Rewolucje’). Nękanym kilkoma obsesjami, paranojami, niepozbawionym wad i słabości. A mimo to dającym się lubić i budzącym sympatię. No bo jak tu nie lubić samego siebie?

Ja też zaocznie wydaję 10 milionów wygranych w totka, zanim uda mi się trafić choćby trójkę. I też wolałbym tej fortuny nigdy nie wygrać, bo to nie dość, że zmiany wielkie, to jeszcze znak niechybny, że ktoś tam, w górze, ma na nas oko. A to niedobrze. Jadąc pociągiem, również odbywam hipotetyczne rozmowy z ludźmi, do których jadę, i czasem trafi mi w ręce stary notatnik będący osobistym wehikułem czasu. To myślowe pokrewieństwo z Blakim osłabia trochę odkrywczość jego przemyśleń, ale dostajemy w zamian coś chyba lepszego – poczucie bezpieczeństwa wynikające ze świadomości, że jednak nie jesteśmy sami we wszechświecie.

Autorzy ‘Blakiego’ zdecydowali się na dość karkołomny i odosobniony w naszym pejzażu komiksowym krok. Postanowili nie wspierać się protezami w postaci atrakcyjnych gatunków, zrezygnowali z fabuł pełnych akcji, kulminacji i mocnych point. Postawili na introspekcje, wyciszenie, subtelny i nienachalny humor oraz – uwaga, słowo rzadko pojawiające się w kontekście komiksów – liryzm. Ze wszystkimi tymi elementami doskonale współgra strona graficzna tego ładnie wydanego albumu. Przez rysunki przetacza się cała gama jesiennych odcieni szarości, a drugi plan to pełen jest szczegółów, to delikatnie rozmyty, jakby obserwowany przez pokrytą deszczem szybę.

Jeśli ktoś z powyższego opisu wnioskuje, że w ‘Blakim’ nic się nie dzieje, spieszę wyprowadzić go z błędu. W komiksie Skutnika i Konwerskiego dzieje się bardzo wiele i to tak, jak w sztuce dziać się powinno: na styku dzieło – czytelnik. Z dziania tego z kolei wynikają przeróżne emocje. Na przykład nostalgia i odrobina żalu, że brak mi czasu na to, by rano, przy śniadaniu, choć przez chwilę pomyśleć o wpływie czajnika na życie kosmosu.

Szymon Holcman
Przekrój, listopad 2005



Submachine 1, walkthrough


written by PinkMami at NewGrounds.com:

1. Go 3 rooms over to the left and up. Get the valve hidden behind the pipes. Also pull the switch.

2. Go back over 3 rooms where you started. Go up the ladder and pull the switch. Go back down. Then go one room over to the left and go down. Go down again. Pull the switch. There is also a diary page but you don’t need it. You could read it for laughs I guess. Go down again. Then go right.

3. You should be in a room with bells. Click the bells in this order:

4th bell – 1st bell – 2nd bell. Now the box below should open and get Tile D.

4. Go back one left. Then go up 2 ladders. Now left one and down one. Get the coin and go back up one and one right.

5. Go back one right. One down and right one. Now you shold be in a room with a radio. Hover over the button on the radio (the right button) and hold it until the shelf opens and get the spoon inside.

6. Now go left one room and up one. Then left again. Now go down 2 ladders and go to the left room. Click one the lock on the right of the box.

7. Now is the time to use the coin. Click on the coin and look at the number on the top. Those 4 numbers are what you will enter in the lock combination. Then click on the box and get the fuse. Then go out the door left.

8. Look at the top left of the room and look at the silver rectangle. Look at the 3 circles and remember what it looks like. For example it could be like this: (-) (l) (-).

9. Go up 2 rooms. Then one left. Now you should be in a room with a pipe and 3 tube-like things connecting them. Click on the bottom part of the tube that has circles like this: (-) (-) (-) Remember the circles before? Use the pattern you saw before and make sure the circles match the pattern. Now after that go back one room right.

10. Go up one and left one. Now you should be in a room with a long pipe going down. Drag the valve you got before and place it on the pipe. This is IMPORTANT! Make sure all the switches you came across are pulled! Now after you make sure they are, push the valve. You should hear some waterish steaming noise.

11. Go left one and down one. Now right one and down one. Now right one and you should be back at the room with the radio. Go down the ladder.

12. The pipe should be broken. There should also be a pearl on the floor. Get it and go back up. Then left. Now the fuse you got before (a white cylinder type thing with red lines), place the fuse in the empty spot. Now go up onw room then left one. Then go up one and right 2. There should be a generator. Pull the switch and it should have an electric surge.

13. Go back to the room with the radio. Now go up one and a piece of the tile should be spinning in a circle. Get it and leave. Now go back to the generator and here’s where the spoon comes in. Drag the spoon over to the electric surge and it should explode. Now wait for the small door at the bottom of the generator to open. There’s another tile.

14. Now go 4 rooms to the left. Now the pearl is gonna be usd. Drag the pearl over to the end of the rope on the clock and a small door should open on it. There’s the last piece. Now go back 2 rooms to the right and place each piece on.

15. There! Now a elevator should appear after the diamond spins. Go in and push the top button. Wait and push the bottom button and go now there should be 2 doors. One red and one blue. It doesn’t matter which door you go though because either way you still beat the game.



Submachine 1: the Basement


game_submachine_1

play this game | changelog

walkthrough: videoenglish | francaise

 español  | polska | Русское | hungarian

reviews: stage select | Indie Game Reviewer

let’s play: Markiplier

game description by Jay at jayisgames.com:

Point-and-click fans, this next game has you written all over it. Submachine is a relatively easy game of the escape-the-room variety that will engage your puzzle-solving skills for about 10-15 minutes. And if you haven’t played this one already, you’re in for a simple treat.Several rooms hold as many puzzles and items to find for solving the mystery of the Submachine. Use your mouse to point and click your way through the game, and to pick up items that you find along the way. Drag and drop an item from your inventory to place it where it’s needed. Crisp and attractive graphics are pleasantly complemented by atmospheric sound and effects to enhance the overall experience. Created by Mateusz Skutnik, Submachine is a straightforward and polished point-and-clicker that is accessible to most anyone.



Chichot #2


chichot_2a

chichot_2b



Submachine, hungarian solution


1. Menj egyet felfelé és húzd meg a kart.

2. Menj le, hármat balra és egyet fel. Vedd fel a kereket, majd húzd meg a kart.

3. Menj le és egyet jobbra. Illeszd a kereket a csőre.

4. Menj jobbra, le, balra, le. Vedd fel az érmét.

5. Menj fel, jobbra, le. Húzd meg a kart és vedd fel a papírt.

6. Menj le, balra. Vedd elő az érmét és nézd meg, milyen négyjegyű szám szerepel rajta. Írd be ezt a szoba jobb felén található szerkezetbe, majd vedd fel, amit a dobozban találsz.

7. Menj jobbra kettőt. Meg kell szólaltatnod a harangokat, a kockák pedig ennek megfelelően emelkednek fel. Az a cél, hogy mind felemelkedjen. Ide nem írok pontos megoldást, ugyanis egy idő után szerintem mindenkinek sikerül. Ezután kattints a négyzet alakú fedőlapra és vedd fel a háromszöget.

8. Menj balra. Figyeld meg, hogy állnak a csavarok a fémlapon, melyiken vízszintes és melyiken függőleges a csík.

9. Menj fel kettőt, majd egyet balra. Állítsd be a szerkezetet úgy, hogy ahogy a csavarok álltak.

10. Menj jobbra kettőt, egyet le. Illeszd be azt a csíkot, amit a dobozban találtál.

11. Menj jobbra. Vidd rá az egeret a rádió jobb gombjára (nem kell kattintani) és tartsd rajta addig, amíg ki nem csúszik teljesen a fiók. Ezután ki tudod venni a kanalat.

12. Menj balra, fel, balra, fel, balra és tekerj egyet a keréken.

13. Menj jobbra, le, jobbra, le, jobbra, le. A széttört cső alatt találsz egy gyöngyöt.

14. Menj fel, balra, fel, balra, fel, majd kettőt balra. Illeszd be a gyöngyöt a helyére, majd vedd fel a háromszöget.

15. Menj jobbra négyet. Húzd meg a kart.

16. Menj balra kettőt, le, jobbra, le, jobbra, fel. Vedd ki a gömbből a háromszöget.

17. Menj le, balra, fel, balra, fel, kettőt jobbra. Dobd bele a kanaladat a magasfeszültségbe. Vedd fel a háromszöget.

18. Menj kettőt balra és illeszd be a háromszögeket a körbe.

19. Menj be a liftbe és nyomd meg a felső, majd az alsó gombot.

20. Menj ki valamelyik ajtón.



Galera #1


galera_1_1

galera_1_2

galera_1_3

galera_1_4

galera_1_5



Blaki, recenzja w Chichocie


Różne ludzie szanują pierdoły, różnymi innymi pierdołami zaprzątają sobie życie. Auto, empetrójki, dom, koszula w rombiki, satelitarny talerz, talerz pełen zupy, kariera, uszczelka do spoilera. Wszystko ważne, potrzebne i często pilne, a problemy palące. I robi się w życiu niezły bajzel. No bo tak powiedzcie drodzy państwo sami, czy ta darwinowska ewolucja to nas przystosowała do dzisiejszego pędu cywilizacji? Do popędów nie dała rady przez kilkaset tysięcy lat – homo erectus to już stary chłop, a my nadal nad popędami nie panujemy, a co tu dopiero o pędzie cywilizacyjnym mówić. Eh. Jeszcze stokilka lat temu maszyny parowe były ekstra-turbo-nowoczesne. Ludzie czy wy nie widzicie, jak ekstremalnego przyspieszenia nabiera nasza egzystencja, a jak niewiele pszyspiesza nasza psyche? Dlatego czasami warto się na chwilę zatrzymać, poodpoczywać, nawet pomyśleć warto. Przyczynkiem do tego doskonałym jest właśnie Blaki. Nieśpiesznie z nutką melancholi, nie kryjąc absurdów codzienności wprowadza nasze serce lektura w przyjemny, nieco hipnotyczny stan zadowolenia, że się jest jednak tym człowiekiem, co żyje, myśli, kocha i głupoty robi. Ba w tym stanie głupoty znikają, a wszstko nabiera magicznego, transcendentnego znaczenia. Tu serce bryka wokół czajnika. Dosłownie – z tej prostej czynności zagotowania odrobiny wody na herbatę autorzy poprzez opowieść o tajnikach indukcji elektromagnetycznej przenoszą nas w świat wrażliwości i urokliwych wspomnień. Niby głupoty, a jednak coś. Czarują nas i w innych opowieściach, choćby tak: podczas wywieszania prania bohater spotyka porzucone stare krzesło i dzieki temu oddając się myśleniu niemal odbywa podróż w rejony sensu istnienia wszechrzeczy. W pewnym momencie leży w trawie i wgapia się w przewody elektryczne biegnące ze słupa i myślą wybiega hen hen w swoistej filozofii istnienia i zrozumienia bytu: ‘Zauważasz że masz dach… że z tego dachu leci drut… i ciągnie się aż do tamtego słupa. A potem… No własnie dokąd?… Do tych co podsłuchują… Ee, niee… Do tych których ty podsłuchujesz… Też nie… Nigdzie. Jeśli ten drut leci donikąd… to ciepła woda w kaloryferze jest znnikąd. Mięso w plastykowych woreczkach w sklepie… znikąd. Kupa w klozecie leci donikąd.’ Kopie synapsy historia inspirowana instytucją PKP. Gdzie przeżywamy oczyszczające umieranie (wato zawsze troche poumierać, bo to uszlachetnia). Bawią Ptaki, Drzewo czy Nerwy. Bawi i raduje tutaj całe widzenie świata bez iluzji, bez lęku, szczere i serdeczne. To dobre chłopaki ci autorzy, miłe i wierzące – znaczy nie wiem czy w religię/boga, ale w człowieka na pewno i to nie tak pokracznie, że człowiek to coś wielkiego. Nie, wierzą, że ta pokraka i jego pierdoły coś znaczą na świecie. I to jest fantastyczne, bo to we mnie wierzą i w ciebie czytelniku. I to mnie w Blakim nastraja optymistycznie. No mówię wam, autorzy łapią najmniejsze okruchy egzystencji w magiczne sidła swej wyobraźni i tak przetwarzają, ilustrują, że pozwalają im odlatywać w rejony zupełnie nispodziewane, intelektualnie eleganckie i odważne, emocjonalnie przeurocze i nacechowane ciepłem, wrażliwością. Po lekturze chce się żyć, i jest pięknie. Ja tak mam po Brunonie Schulzu i Toporze, czyli pewnie normalny nie jestem. I tak jest pięknie.

A bym zapomniał z tego zauroczenia opowiedzieć wam słabą, ale anegdotę. Blakiego chłopaki pokazali jednemu z zacniejszych polskich wydawców komiksowych i co powiedział? Że mu się bardzo podoba. I że go nie wyda… I kto wydał? Niejaki timof, osoba którą swego czasu usunięto z jednego z forów dyskusyjnych jednego z zacniejszych serwisów kulturalnych, za brak… kultury. Tak się przynajmniej usuwającym wydawało. I się okazuje, że timof wnosi do kultury więcej, niż wydawałoby się kulturalni. I tak jest pięknie.

Adam Gawęda
Magazyn Satyryczny Chichot nr 2; Październik 2005



Blaki, recenzja w KaZet


blaki1_okladka100

Radość pitolenia

Człowiek musi sobie od czasu do czasu trochę popitolić. Wiem po sobie. Często się zdarza, że patrząc na jakiś banalny przedmiot, powiedzmy – długopis czy kubek, zastanawiam się nad jego historią, nad łańcuchem przypadków, który sprawił, że przecięły się nasze orbity. Ot, takie bezpretensjonalne rozmyślanki, z których niekoniecznie coś wynika, znakomicie natomiast wypełniają czas i pozwalają zająć czymś umysł.

Blaki, tytułowy bohater komiksu Mateusza Skutnika i Karola Konwerskiego, pitoli niemal bez przerwy. Na różne tematy. Susząca się bielizna jest w stanie sprowokować go do rozważań na temat natury wszechrzeczy, a znaleziona gumka myszka pozwala mu poznać przyszłość. Co jednak ciekawe, mimo tak rozbudowanego życia duchowego o Blakim wiadomo tak naprawdę zaskakująco niewiele. To taki Everyman, Pan Nikt, osobnik aż do bólu uniwersalny. Dzięki temu łatwo się z nim zidentyfikować – wystarczy po prostu w miejsce czarnego stworka podstawić samego siebie. Sytuacje, w których na ogół zastajemy Blakiego, przytrafiają się każdemu. Czekanie na autobus, na odjazd pociągu, na to, aż woda na herbatę się zagotuje… To takie dziwne chwile, z ktorymi nie wiadomo, co zrobić – zbyt krótkie, by zająć się czymś konkretnym, a jednocześnie zbyt długie, by spędzić je na tępym wpatrywaniu się w ścianę. Blaki wypełnia ten czas myśleniem, rozmowami z samym sobą. Czasami nie dochodzi do żadnych wniosków, innym razem osiąga graniczący z nirwaną stan filozoficznego oświecenia.

Skoro komiks składa się głównie ze słowotoków głównego bohatera, można by nabrać podejrzeń, że warstwa tekstowa zdominuje rysunki, że właściwie ‘Blaki’ mógłby być zbiorem opowiadań, że obrazy stanowią niepotrzebny dodatek. Nic bardziej błędnego! Skutnikowi i Konwerskiemu udało się zgrabnie ominąć szczerzącą zęby pułapkę. Krótkie i dłuższe monologi czarnego dziwotworka czyta się jednym tchem, bez znużenia. Widać, iż obydwaj autorzy do perfekcji opanowali język opowieści obrazkowych; wiedzą, gdzie zrobić pauzę, w którym miejscu przyspieszyć, w którym zwolnić narrację… Nawet nowelka ‘Wróg’, w której bohater wyłącznie siedzi przy stole i gada do czytelnika, nie sprawia wrażenia monotonnej pod względem graficznym.; dla kontrastu zaś ‘Ptaki’ to rewelacyjna, jednostronicowa zabawa formą, która urzekła mnie od pierwszego wejrzenia. W ‘Blakim’ nie ma przypadkowych, niepotrzebnych kadrów – historyjki sprawiają wrażenie spontanicznych, improwizowanych, tak naprawdę jednak ich ostateczny kształt to efekt wielu żmudnych przygotowań i przemyśleń.

Nie podejmuję się rozstrzygać, czyje scenariusze są lepsze: czy Skutnika, czy Konwerskiego. Obydwaj autorzy świetnie się uzupełniają, przy czym o ile u Mateusza widoczny jest pewien żartobliwy dystans do głównego bohatera (w końcu to jego ‘dziecko’, ma więc prawo patrzeć nań z góry), o tyle przy tekstach Karola można czasami odnieść wrażenie, że to nie Blaki przemawia, tylko on sam. Po lekturze takich perełek, jak ‘Odjazdy’ czy ‘Dziewięć żyć’ (świetna pointa!), wypada pogratulować scenarzyście lirycznej natury.

No właśnie… Czytając ‘Blakiego’, nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że mam do czynienia z komiksowym tomikiem wierszy. Nawet format albumiku sprzyja takim skojarzeniom! Opowiastki o czarnym ludku to próba rejestracji rozmaitych stanów ducha, często zbyt ulotnych, zbyt abstrakcyjnych, by dało się je opisać słowami. Przemyślenia, refleksje, emocje Blakiego mają w sobie czar właściwy poetyckim majstersztykom. Z pewnością nie każdy podda się temu urokowi – ja mu się poddałem bez reszty.

Muszę się przyznać Państwu, że przed lekturą albumu odczuwałem pewien niepokój, tak się bowiem składa, że obydwu autorów znam osobiście (co nie jest żadną tajemnicą) i w związku z powyższym pozytywna ‘recenzja’ mogłaby zostać odczytana jako tak zwane kizianie, czyli przejaw kumoterstwa i protekcji. Przeczytałem jednak ‘Blakiego’ i odetchnąłem z ulgą. Ten komiks jest aż tak dobry, żeby napisać o nim przychylnie bez stresowania się, że gdzieś we mnie zanikł krytyczny obiektywizm. Czuję się zatem całkowicie usprawiedliwiony i z czystym czołem, bez oglądania się na naszą znajomość mówię: Karol, Mateusz, odwaliliście kawał znakomitej roboty. Ja chcę jeszcze.

A teraz kończę już te wywody, bo najwyższa pora gnać na autobus. Pewnie znowu się spóźni, znowu będę stał na przystanku i pitolił w duchu o czymkolwiek bądś. Czemu nie? Fajnie jest sobie popitolić, zwłaszcza jeśli – jak Blaki – robi się to umiejętnie. A człowiek w końcu – jako się rzekło – popitolić sobie czasem musi. Wiem po sobie.

Krzysztof Lipka Chudzik
Magazyn Kazet nr 35 październik 2005


« Previous PageNext Page »