Mission to Earth
December 23, 2016
download the game (PC and Mac)
this is the last game in this series. it reflects the first one. It’s like poetry, it rhymes.
24 hour comics 2016
October 25, 2016
Did I ever tell you the definition of insanity?…
Long story short, 24 Comic Day is a challenge of continuous comic creation that lasts entire 24 hours, from Saturday noon till Sunday noon. Yeah, I know, insane.
This year I was clever about this and just used this opportunity to start creating my next comic book, Morfolaki 4. I managed to finish 7 pages. I thought it would be easier, because it’s black and white and mostly just drawing, but honestly I forgot how time consuming creating Morphs pages can be. Just look below at some examples and you’ll understand.
Besides drawing I also created a short movie about the whole project and people involved in it. Take a look:
Rewolucje 10; recenzja na Alei Komiksu
September 23, 2016
Automatyzacja albo śmierć.
Wiek XVIII dał podwaliny pod ogromne zmiany społeczno-gospodarcze określane jako rewolucja przemysłowa. Od wieków ludzie wciąż szukają nowych sposobów, aby produkować szybciej, taniej i więcej. Przejście z gospodarki opartej na produkcji rzemieślniczej do fabrycznej jest tylko jednym z etapów dążenia człowieka do automatyzacji produkcji. Pojawiające się od czasu do czasu doniesienia o kolejnych postępach na drodze do skonstruowania w pełni inteligentnej maszyny niektórym dają nadzieję na lepsze jutro, innym zaś spędzają sen z powiek. Czy robotyzacja produkcji będzie pierwszym krokiem do zagłady ludzkości?
Zapoczątkowana w 2004 roku seria Mateusza Skutnika, “Rewolucje” doczekała się już dziesiątej odsłony. “Pełna automatyzacja” jest jednocześnie trzecim albumem w cyklu, do którego scenariusz napisał Jerzy Szyłak. Osadzony w konwencji steampunk komiks porusza kontrowersyjny temat wprowadzenia do masowej produkcji maszyny eliminujące człowieka z procesu produkcyjnego wszelkich dóbr.
Główny bohater “Pełnej automatyzacji”, Georg, młody i ambitny konstruktor, stawia śmiałą tezę. Pełną równość w społeczeństwie i zniesienie barier można osiągnąć jedynie poprzez całkowite wykluczenie robotników. Państwo, dając możliwości nauki i samodoskonalenia, powinno żądać jak największych osiągnięć od swoich obywateli. Tym samym mniej wykształceni są albo zwyczajnie leniwi, albo nie mają zdolności. W obu przypadkach są dla społeczeństwa zbędni. Zapalczywy naukowiec przekonuje, że rozwiązanie jest tylko jedno – pełna automatyzacja procesu produkcyjnego, co jednoznaczne jest z wyrzuceniem mas robotników na bruk. A kto nie pracuje, ten nie je. Utopijny plan Georga, jak to zwykle z utopiami bywa, szybko zamienia się w totalitarny koszmar.
Jerzy Szyłak w dziesiątej odsłonie “Rewolucji” tworzy bardzo niepokojącą wizję przyszłości jako państwa totalitarnego, opartego na całkowitym podporządkowaniu się władzy państwowej, regulującej każdy aspekt życia obywateli. Co ciekawe, scenarzysta porusza ten problem z nieco odmiennej, niż zazwyczaj jest to ukazane, strony. To nie same maszyny są tu największym zagrożeniem. Roboty wcale się nie buntują, nie przejmują władzy samoczynnie. Wręcz przeciwnie, są całkowicie posłuszne i w pełni przewidywalne w swych działaniach. To właśnie dlatego są tak atrakcyjne dla władzy, która chętnie zamienia na nie obywateli. Uzurpująca sobie prawo do władzy elita zaczyna otaczać się kukiełkami w postaci robotów, nie dostrzegając, komu tak naprawdę powinna służyć.
W tym kontekście nie sposób nie odczytywać komiksu Skutnika i Szyłaka nie tylko jako czarnej wizji przyszłości, ale także komentarza dotyczącego totalitaryzmu XX wieku. To właśnie najgorsi zbrodniarze minionego stulecia, Stalin, Hitler, Pol Pot, Mao Zedong próbowali wyhodować nowe, lepsze społeczeństwo, w pełni posłuszne jedynej władzy. Władzy, która pod otoczką pięknych haseł, powoli kręciła bat na własnych obywateli. Zresztą, odwołując się do samego komiksu, Georg także wprowadza zmiany, posiłkując się wizjami równego społeczeństwa opływającego w dostatki.
“Pełna automatyzacja” to, oprócz przejmującego scenariusza, także charakterystyczne prace Mateusza Skutnika. Gdański grafik i malarz tworzy swe komiksy na czerpanym papierze przy użyciu akwareli. Trudno się oderwać od jego plansz, które, każda z osobna, są małymi dziełami sztuki. W dziesiątym albumie serii rysownik ogranicza paletę barw do fioletu i turkusa, co daje wspaniałe połączenie. Niepokojące, pełne wiszącej w powietrzu grozy plansze nie pozwalają przejść obok komiksu obojętnie.
Najnowsza odsłona “Rewolucji” to kolejny świetny komiks duetu Skutnik i Szyłak, zabierający czytelnika do dziwnej, choć jednocześnie dość nam bliskiej krainy spod znaku pary i maszyn. Jedna z lepszych polskich serii komiksowych wcale nie zwalnia. Autorzy już zapowiedzieli jedenasty album, a od niedawna w księgarniach dostępne jest wznowienie pierwszych czterech historii zebranych w integral. Rewolucja trwa.
Karol Sus
Rewolucje Integral, recenzja w Ziniolu
“Rewolucje – Integral” to wyczekiwany przez fanów album, zbierający pierwsze cztery tomy serii Mateusza Skutnika. Swego czasu, kiedy w Polsce komiksów było jak na lekarstwo, a za wydawanie polskich autorów nikt nie chciał się zabierać, wydawnictwo Egmont ruszyło z kilkoma seriami, wśród których najciekawszą, ale i najbardziej ryzykowną były właśnie “Rewolucje”.
W pełni autorski projekt Mateusza Skutnika, rysowany charakterystyczną kreską i dotyczący odkryć oraz wynalazców przełomu wieku doczekał się czterech odcinków. Wszystkie robiły duże wrażenie, ale czytane w odstępach czasowych powodowały, że pewne smaczki zacierały się i umykały uwadze odbiorców. A trzeba przyznać, że smaczków jest tu mnóstwo. Są elipsy. Są parabole. Postaci, pojawiające się na drugim albo i trzecim planie, w kolejnych albumach stają się niemal głównymi bohaterami opowieści. Wszystko, co niejasne i chaotyczne, składa się w przejrzystą całość w ostatnich kadrach komiksu.
Rzecz dotyczy wielkiej rewolucji technicznej i skupia się tak samo na wybitnych umysłach i wynalazkach, jak i na tych zupełnie nietrafionych, bądź nieudanych. Choć pojawiają się tu znane ze świata nauki i techniki nazwiska, to skutnikowe historie mają charakter alternatywny, a wymienione w nich wynalazki i odkrycia nie mają przełożenia na rzeczywistość.
W tej aurze tajemnicy i wynalazczości skąpane są rysunki. Fantastyczna architektura, niesamowite zabawy z perspektywą – to znak rozpoznawczy gdańskiego twórcy. Dodatkowo, integral “Rewolucji” zawiera w sobie kilka lub kilkanaście plansz, w których autor zdradza perfekcyjne opanowanie komiksowego warsztatu i języka tego medium. Dodam, że wszystkie albumy, składające się na ten solidny zbiór są mi znane od dobrych kilkunastu lat, ale podczas lektury czułem się, jakbym czytał je po raz pierwszy.
Jest tu jedna rzecz całkowicie zaskakująca. Chodzi o wyklejkę, na której znalazł się czarno-biały, dwustronny rysunek. Zaparkowałem przy nim na dobre kilkadziesiąt minut i kiedy wracam do tego komiksu – parkuję ponownie. Hipnotyzująca grafika. Pewnie nawet lepsza niż wyklejki w “Thorgalu”.
Wydane w opasłej cegle cztery pierwsze tomy serii przeszły lekki lifting – autor zrezygnował z poprzedniej, dość podstawowej czcionki, zastępując ją nową, skrojoną samodzielnie. Warto również dodać, że w sferze pisarskiej Skutnikowi pomagała Anna Jędrzejczyk-Skutnik oraz Nikodem Skrodzki, z którym autor swego czasu zrobił słyną, czarno-białą (również zebraną w integral) serię “Morfołaki”.
Jeśli ktoś mnie zapyta o “Rewolucje”, to powiem: brać, nie pytać. Wybitna rzecz, światowy poziom, czapki z głów.
Dominik Szcześniak
Rewolucje Integral, recenzja na Waku
Wiara i czucie? Czy też może mędrca szkiełko i oko? Wydaje się, że w serii „Rewolucje” wszystko jest jasne. Wydaje. Bo pozory mylą.
Gilbert. Doktor termodynamiki, który pracuje nad wysłaniem w kosmos rakiety. Profesor Bejmurat. Przy pomocy swych trumien szuka kontaktu ze śmiercią. Fransis Kopol. Rejestruje obrazy na taśmie. Henryk Naphta. Podróżnik w czasie. Czterech mędrców. Obok nich na planszach pojawia się jeszcze kilku innych odkrywców i wynalazców. Podróżujący pod wodą Jacques. Pracujący nad urządzeniem do przenoszenia przedmiotów na odległość prof. Nett. Próbujący odkryć tajemnice Czarnego Lądu Roland. Medyk Lemaitre. Numerolog Melnitzki. Polarnik, filmowiec… A nawet ruska mafia oraz Maria Skłodowska i Piotr Curie! Oświeceni. Ale jednocześnie ciągle poszukujący czegoś nowego. Bohaterowie serii komiksowej „Rewolucje” Mateusza Skutnika.
Zaistnieli już w latach 2004-2006 w czterech albumach „Parabola”, „Elipsa”, „Monochrom” i „Syntagma”. Od dłuższego czasu komiksy te nie były jednak osiągalne w normalnej dystrybucji. Dlatego też doczekały się – w końcu! – wznowienia. Tym razem w jednym, grubym tomie (a że w sprzedaży dostępne są kolejne tomy serii – to „Dwa dni”, „Na morzu”, „We mgle”, „W kosmosie”, „Pod śniegiem” oraz „Pełna automatyzacja” – integral „Rewolucje 1-4” dopasowano formą do nich). To dobre rozwiązanie, bo komiksy tworzą pewną całość, gdzie w tomie czwartym wyjaśnia się większość tajemnic. Ba, można odnieść wrażenie, że przez długi czas Skutnik wodzi nas za nos. Wprowadza na karty komiksu nowe postaci, tworzy – często kilkuplanszowe – nowelki (jedną z nich jest „Kinematograf” przesłodzony w wersji animowanej przez Tomasza Bagińskiego), z których buduje poszczególne części. Promuje tych swoich wynalazców, by zderzyć ich z dalekowschodnią „Rozprawą o naturze”.
Pierwsze cztery tomy „Rewolucji” nie są dla mnie nową lekturą. Mimo tego z przyjemnością przypomniałem sobie początek cyklu. To zgoła odmienne komiksy, niż tomy ostatnie. Skutnik tkwi jeszcze w podziemnej stylistyce, znanej z „Morfołaków”, komiksów o „Blakim” czy szortów drukowanych w fanzinach. To z nich wywodzą się wielkie głowy, koślawe domy i charakterystyczne drzewa. Dopiero zaczyna malować w psychodeliczne barwy, by w następnych pracach rozwijać tę technikę do perfekcji.
Kto nie miał jeszcze do czynienia z „Rewolucjami”, powinien skosztować. Kto przegapił któryś z albumów wydania Egmontu – niech nie zwleka. Myślę, że wydanie Timofa i cichych wspólników też nie będzie długo zalegało na półkach. Wszak “Rewolucje” to jedna z najlepszych polskich serii.
Mamoń
Rewolucje Integral, recenzja na Sensu Stricte
September 1, 2016
Cztery pierwsze rewolucje.
Przyszedł wczoraj do mnie komiks. Dobry komiks trzeba powiedzieć. Ale zanim o komiksie to może kilka słów o innych rzeczach.
Otóż z komiksami mam do czynienia naprawdę niewiele, czego poniekąd żałuję, ale cóż. Dzisiejsza scena polskiego komiksu to są dla mnie trzy nazwiska (ale cztery osoby — taka zagadka): Śledziński, Minkiewicz oraz właśnie Skutnik. Co ciekawe to rzeczy, które popełnił Skutnik znam od bardzo dawna, tyle że nie były to komiksy.
Dawno temu zakochałem się w Submachine — serii gier point’n’click (seria zakończyła się w zeszłym roku numerem 10). Kto zna, wie o co chodzi, kto nie zna to cała seria jest do kupienia nie tak strasznie drogo (lub też na stronie można pograć za darmo). Cała gra to niby taki typowy point’n’click czy też escape game, tyle że ma za sobą niesamowitą i tajemniczą fabułę. Sprzedana w tej grze historia urzeka i wciąga jak wiosenne bagno. Jest świetnie opowiedziana, w znajdowanych przez nas listach, notatkach czy innych śladach bytności osób uwięzionych/badających submaszynę. Tak poznałem pierwszą działalność autora.
Idąc po nitce do kłębka znalazłem kolejne grywalne tytuły. Tu na szczególną uwagę zasługują Cover Front oraz Daymare Town. Ten ostatni tytuł ma zresztą też powiązany z nim komiks. I tu dokonałem jednego z największych samowkrętów w moim życiu. Ponieważ wszystkie te rzeczy które widziałem, komunikowały się ze mną w języku Brytów to wkręciłem sobie, że ten gość to nie z Polski jest. Nazwisko ma po dziadkach emigrantach a mieszka w Szwecji (nie wiem skąd ten kraj). Co więcej dzisiaj jestem pewien, że gdzieś o tym czytałem i gdyby nie to, że życie nauczyło mnie braku zaufania do siebie samego to byłbym w to uwierzył. No ale tak czy owak, całkiem przypadkiem ktoś kogo obserwuję na retwittował informację Skutnika i nagle okazało się, że mój idol z czasów późnej młodości (pierwsza submaszyna wyszła 11 lat temu), to jest z Polski i w dodatku rysuje komiksy.
I w dodatku fajne. Blaki nie rozłożył mnie może na łopatki ale czytał się nieźle. Teraz przyszedł czas na Rewolucje. Żeby było mi łatwiej to Timof wydał w pierwsze cztery części w jednym albumie. W twardej oprawie na fajnym papierze. Tak jak lubię. Dziś (1.09) premiera albumu, jednak zamówiony w przedsprzedaży przyszedł do mnie wczoraj i trochę nielegalnie chyba, zdążyłem już pierwszy raz przeczytać i już wiem, że to historia właśnie dla mnie. Jest tajemnica, jest spisek, są zdrajcy, szpiedzy i inkwizytorzy i jest zakończenie, które nic nie wnosi. Rewolucje zaczynają się różnymi, z pozoru niepowiązanymi historiami. Pozory się szybko rozmywają i historie wiąże ze sobą osoba arcyłotra. Więcej nie będę zdradzał. Powiem tylko, że fabuła urzeka, podobnie jak kiedyś złapała mnie ta w submaszynie. Do Rewolucji na pewno będę wracał a i oczywiście patrzę w przód (z ang. looking forward) za kolejnymi albumami. Wiem, że wyszły już dalsze części, ale ponieważ wolę takie integralne wydania to chyba poczekam. Oby nie za długo.
Michał Franczak
Rewolucje Integral, tomy 1-4
August 28, 2016
Dobre wiadomości, zwłaszcza dla czytelników Rewolucji którym brak pierwszych, egmontowskich tomów. Ukazał się właśnie pierwszy integral tej serii, składajacy się z pierwszych czterech tomów. Łącznie dwieście stron komiksu opatrzonych nową okładką.
Te cztery tomy składają się z pozornie niepowiązanych ze sobą krótkich historii, które, gdy spojrzeć na nie z pewnej odległosci, układają się w zamkniętą, mozaikową historię.
Po przeczytaniu tego integrala polecam ponowne przeczytanie tomów 6-9, w których znajdują się drobne odniesienia do tej pierwszej tetralogii.
[Info techniczne na marginesie: ostatni miesiąc spędziłem przygotowując cały materiał na nowo do druku. Skanowanie, czyszczenie ramek i dymków, i co najważniejsze, nowe, zunifikowane liternictwo, na wzór nowych tomów z tej dekady (patrz: Rewolucje 9 i 10).]
sample pages | announcement | clean-up | unboxing
Recenzje:
« Previous Page — Next Page »