Rewolucje 10; recenzja na Paradoksie


Tym razem duet Skutnik/Szyłak zabiera nas w wir rewolucji industrialnej. „Pełna automatyzacja” to subtelny, inteligentny komentarz na temat niepohamowanego racjonalizmu, ale również w pełni autonomiczna, ciekawa opowieść utrzymana w niepodrabialnym stylu.

Obserwację tytułowego procesu rozpoczynamy w sali parlamentu Miasta, w którym zasłużeni obywatele decydują o jego przyszłości. Niech nie zwiedzie was jednak pozorna egalitarność zawarta w słowie „parlament” – społeczność ukazana na kartach albumu ma charakter ściśle elitarny, a nierówność wobec prawa i dostęp do wiedzy wyłącznie dla wybranych jest tu czymś naturalnym, ba!, wręcz pożądanym. W wyniku intrygującej debaty, politycy zmieniają całkowicie pierwotny system produkcji, eliminując jego „najsłabsze ogniwo” – robotnika – by zastąpić je automatami. Skutki tego posunięcia całkowicie zmieniają zarówno gospodarkę jak i społeczeństwo. Przewrotność albumu Szyłaka i Skutnika polega między innymi na uświadomieniu czytelnikowi, że w systemie etycznym, zaprezentowanym na kartach albumu, decyzje podejmowane przez możnowładców miasta są moralnie słuszne. W ramach wyznaczonych przez takie hasła jak efektywność i prymat rozumu nie ma miejsca na sentymenty wobec tych, którzy nie spełniają ich wymagań. Są oni jedynie przeszkodą w ewolucji zbiorowości miasta, aberracją, z którą rozprawią się bezlitosne zasady doboru naturalnego.

Świat ukazany na kartach „Pełnej automatyzacji” to rzeczywistość, w której twarde dane, wykresy statystyczne i słupki ilustrujące ekonomiczny wzrost wygrywają z tak nieuchwytnymi wartościami jak współczucie. Życie społeczności ma podporządkować się niepodlegającym dyskusji prawom nauk przyrodniczych. Rewolucja industrialna jest w zasadzie tworem głównego bohatera, który bynajmniej nie odczuwa żadnych rozterek moralnych na temat swoich przedsięwzięć. W jego subiektywnym systemie etycznym wszelkie podejmowane przez niego działania są słuszne i przyzwoite, na dodatek niosą ze sobą pożytek dla całej społeczności. Z perspektywy współczesnej, egalitarnej i głęboko humanistycznej moralności jego postawa może nam się wydawać nieludzka. Tym samym „Pełna automatyzacja” w ciekawy, nieoczywisty sposób podejmuje dyskurs z odwiecznymi pytaniami stawianymi przez etykę. W jaki sposób ocenić, czy dany akt jest etycznie dobry? Poprzez jego efekt? Intencję? A może zgodność działania z systemem etycznym wyznawanym przez jednostkę? Jeśli uznamy ostatnią odpowiedź za prawidłową, centralna postać wynalazcy, głęboko wierzącego w naturalną nierówność społeczną oraz stosowanie zasad nauk przyrodniczych w rozwoju społeczeństw i jednostki staje się kryształowo czysta, a wszelkie protesty przeciwko jego akcjom są całkowicie nieuzasadnione.

Autorzy sprytnie wplatają w opowieść nawiązania do wydarzeń historycznych, nasuwając skojarzenia zarówno ze strajkami z lat 80., jak i z drapieżnym kapitalizmem XIX wieku. Album może również być odczytywany jako subtelny i ironiczny komentarz do obecnej sytuacji na scenie politycznej i ekonomicznej lub jako bardziej dosłowna przestroga przed postępującym już dzisiaj zautomatyzowaniem produkcji. Całość została utrzymana w chłodnej gamie fioletów, błękitów i zieleni, przerywanymi tu i ówdzie ostrymi akcentami karminowej czerwieni. Nieco odrealniony, przypominający marzenia senne styl Skutnika nadaje historii charakter uniwersalnej przypowieści, rozgrywającej się w mitycznym „wszędzie i nigdzie”. Kolory wybrane jako motyw przewodni odpowiadają chłodnemu, logicznemu sposobowi myślenia głównego bohatera. I choć całość zdaje się być wykonana akwarelą, jest to akwarela mroczna i intensywna, niemająca nic wspólnego z naiwnymi pocztówkami malowanymi przez straganowych artystów. Steampunkowy entourage opowieści jak zwykle zachwyca i niepokoi, dodając szyku nawet najbłahszym sekwencjom komiksu. Skutnik konsekwentnie utrzymuje kolejne tomy „Rewolucji” w niepodrabialnym, charakterystycznym stylu, który moim zdaniem doskonale uwypukla i dopełnia narrację.

„Pełna automatyzacja”, choć liczy jedynie 56 stron, jest opowieścią niezwykle intensywną. Z pewnością przypadnie ona do gustu czytelnikom znającym poprzednie tomy „Rewolucji”, ale jest również doskonałym zaproszeniem do świata serii dla tych, którzy jeszcze nie mieli okazji się z nią zetknąć. Historia przedstawiona na kartach albumu, momentami niezwykle mroczna, z niezwykłą świeżością podejmuje motywy genialnego wynalazcy i transformacji industrialnej, stanowiąc ciekawy przyczynek do rozważań na temat polityki i moralności. Polecam.

Anna Stańczyk