Tetrastych, recenzja na Kolorowych Zeszytach


Tetrastych, albo bardziej po polsku – czterowiersz jest to typ strofy poetyckiej składający się z czterech wersów. Najczęściej izosylabicznych, połączonych ze sobą rymami. W poezji znany jest już od czasów antycznych, w literaturze polskiej pozostaje wciąż najpopularniejszym typem strofy, stosowanym również w tekstach epicko-lirycznych, na przykład w balladach. Tetrastych to również tytuł nowego albumu Mateusza Skutnika.

Nie ulega najmniejszym wątpliwościom, że mieszkający w Gdańsku artysta jest jednym z najbardziej interesujących i najwybitniejszych współczesnych twórców komiksowych. Swoje pierwsze szlify zdobywał na łamach niskonakładowych zinów. W „Vormkfasie” czy „Ziniolu” debiutował Blaki, pojawiły się pierwsze historie z cyklu „Morfołaki”, które później wydane w albumach ugruntowały pozycję, jaką Skutnik wywalczył sobie dzięki „Rewolucjom”. Ta seria utrzymanych w oryginalnej oprawie graficznej opowieści ze swoją wyrafinowaną kompozycją i steampunkowym klimatem zachwyciła czytelników i krytyków. Jednak „Tetrastych” nie ma nic wspólnego z żadną z tych pozycji.

Nowy album Skutnika to zbiór czterokadrowych pasków, które powstały w ramach konkursu na forum Gildii, strony skupiającej największą komiksową społeczność w polskim internecie. Rzecz cała polegała na tym, że w tydzień trzeba przemyśleć i przygotować krótką historyjkę na zadany temat. Potem twórcy wraz z czytelnikami wybierali najlepszą pracę w głosowaniu. Zwycięzca, który otrzymał najwięcej głosów, zadawał nowy temat. I tak z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc – gdy piszę te słowa trwa właśnie 263. edycja konkursu. W założeniu ta zabawa miało stanowić platformę wymiany doświadczeń między komiksiarzami, miejsce rzeczowej krytyki, stać się okazją, aby szlifować swój komiksowy warsztat i uczyć od bardziej doświadczonych kolegów „z branży”. Oprócz tego konkurs wydał dość nieoczekiwane owoce, które przybrały kształt albumów komiksowych – wystarczy wspomnieć o „Ruchomych paskach” Marka Lachowicza czy albumie „Blaki. Paski” Skutnika właśnie. Kolejnym jest „Tetrastych”. Pomieszczone w nim zostały 52 paski na 52 różne tematy, które powstały podczas 52 tygodni rysowania.

Trzeba żelaznej konsekwencji, aby tydzień po tygodniu wysilać zarówno głowę, jak i ołówek, aby na czas dostarczyć nowy komiks. W „Tetrastychu” pojawia się okazja zobaczenie artysty mierzącego się z kieratem ściśle ustalonego harmonogramu. Efekt tych skutnikowych zmagań jest różny. Niekiedy wychodzi z nich zwycięsko, a czasem efekt jego pracy rozczarowuje. Jak to się mówi w sportowym żargonie – decyduje forma dnia.

Jakościowy rozstrzał „Tetrastychu” jest niesłychany – trafiają się w nim szorty, które trzeba postawić obok najlepszych osiągnięć Skutnika. Przewrotnie przynosząc na myśl wielkich klasyków europejskiego komiksu Bilala i Moebiusa, ale do szpiku w swej polskości wibrująca Raczkowskim „Entropia”, wywołujące napad niekontrolowanego śmiechu „Zimno”, na wskroś niepoprawny „Islam”, absolutnie fantastyczna „Książka” czy równie znakomita „Polska” – to tylko kilka przykładów z brzegu, pokazujących komiksowy kunszt swojego autora. Niestety, na każdy czterokadr zapadający w pamięć przypada przynajmniej jeden nieudany. Taki, którego puenta była niecelna, żart nieśmieszny, pomysł nieudany. W tych przypadkach często bywa, że Skutnik za bardzo kombinuje. Siląc się na oryginalny koncept, ostateczne ponosi klęskę, gdzieś gubiąc efekt, jaki chciał uzyskać.

Podobnie, rzecz ma się z estetyką i stylistyką. Cartoon i zaledwie cztery kadry do zagospodarowania to nie jest środowisko sprzyjające Skutnikowi. To typ twórcy, który potrzebuje przestrzeni, aby rozwinąć swoje skrzydła, który potrafi umiejętnie budować nastrój i dramaturgie, a w pasku nie ma niestety na to miejsca. Wydaje mi się, że bardzo trudno jest mu zaprezentować mu wszystkie te walory w formie, na jaką zdecydował się w „Tetrastychu”, ale niewątpliwie te prace, którą skrzą się skutnikowym liryzmem należą do najlepszych w całym zbiorze. Trafiają się rzadko, ale jak już udaje się zamknąć na tych czterech kadrach to czytelnik zastyga w zachwycie.

Pod względem wizualnym Skutnik odwołuje się właściwie do wszystkich stylów graficznych, z jakich korzystał podczas swojej kariery. Od skrajnie minimalistycznej kreski znanej z „Blakiego”, przez estetykę zakorzenione w tradycji awangardowej („Morfołaki”) czy turpistyczną („Wyznania właściciela kantoru”), aż do malarskich pasteli (ostatnie „Rewolucje”). Pomimo tej różnorodności wszystkie prace zgromadzone w „Tetrastychu” łączy to, że odmalowane są bardzo swobodnie, niekiedy na granicy niedokładności. Autor nie ma czasy cyzelować szczegółów, bo trzeba zdążyć z terminem…

„Tetrastychem” Mateusz Skutnik chce umilić swoim czytelnik czas oczekiwania na kolejne „Rewolucje”. Nie mogłem pozbyć się wrażenia, że to tylko przystawka, mając rozbudzić apetyt na coś znacznie większego.

Kuba Oleksak