Blaki, recenzja w Chichocie


Różne ludzie szanują pierdoły, różnymi innymi pierdołami zaprzątają sobie życie. Auto, empetrójki, dom, koszula w rombiki, satelitarny talerz, talerz pełen zupy, kariera, uszczelka do spoilera. Wszystko ważne, potrzebne i często pilne, a problemy palące. I robi się w życiu niezły bajzel. No bo tak powiedzcie drodzy państwo sami, czy ta darwinowska ewolucja to nas przystosowała do dzisiejszego pędu cywilizacji? Do popędów nie dała rady przez kilkaset tysięcy lat – homo erectus to już stary chłop, a my nadal nad popędami nie panujemy, a co tu dopiero o pędzie cywilizacyjnym mówić. Eh. Jeszcze stokilka lat temu maszyny parowe były ekstra-turbo-nowoczesne. Ludzie czy wy nie widzicie, jak ekstremalnego przyspieszenia nabiera nasza egzystencja, a jak niewiele pszyspiesza nasza psyche? Dlatego czasami warto się na chwilę zatrzymać, poodpoczywać, nawet pomyśleć warto. Przyczynkiem do tego doskonałym jest właśnie Blaki. Nieśpiesznie z nutką melancholi, nie kryjąc absurdów codzienności wprowadza nasze serce lektura w przyjemny, nieco hipnotyczny stan zadowolenia, że się jest jednak tym człowiekiem, co żyje, myśli, kocha i głupoty robi. Ba w tym stanie głupoty znikają, a wszstko nabiera magicznego, transcendentnego znaczenia. Tu serce bryka wokół czajnika. Dosłownie – z tej prostej czynności zagotowania odrobiny wody na herbatę autorzy poprzez opowieść o tajnikach indukcji elektromagnetycznej przenoszą nas w świat wrażliwości i urokliwych wspomnień. Niby głupoty, a jednak coś. Czarują nas i w innych opowieściach, choćby tak: podczas wywieszania prania bohater spotyka porzucone stare krzesło i dzieki temu oddając się myśleniu niemal odbywa podróż w rejony sensu istnienia wszechrzeczy. W pewnym momencie leży w trawie i wgapia się w przewody elektryczne biegnące ze słupa i myślą wybiega hen hen w swoistej filozofii istnienia i zrozumienia bytu: ‘Zauważasz że masz dach… że z tego dachu leci drut… i ciągnie się aż do tamtego słupa. A potem… No własnie dokąd?… Do tych co podsłuchują… Ee, niee… Do tych których ty podsłuchujesz… Też nie… Nigdzie. Jeśli ten drut leci donikąd… to ciepła woda w kaloryferze jest znnikąd. Mięso w plastykowych woreczkach w sklepie… znikąd. Kupa w klozecie leci donikąd.’ Kopie synapsy historia inspirowana instytucją PKP. Gdzie przeżywamy oczyszczające umieranie (wato zawsze troche poumierać, bo to uszlachetnia). Bawią Ptaki, Drzewo czy Nerwy. Bawi i raduje tutaj całe widzenie świata bez iluzji, bez lęku, szczere i serdeczne. To dobre chłopaki ci autorzy, miłe i wierzące – znaczy nie wiem czy w religię/boga, ale w człowieka na pewno i to nie tak pokracznie, że człowiek to coś wielkiego. Nie, wierzą, że ta pokraka i jego pierdoły coś znaczą na świecie. I to jest fantastyczne, bo to we mnie wierzą i w ciebie czytelniku. I to mnie w Blakim nastraja optymistycznie. No mówię wam, autorzy łapią najmniejsze okruchy egzystencji w magiczne sidła swej wyobraźni i tak przetwarzają, ilustrują, że pozwalają im odlatywać w rejony zupełnie nispodziewane, intelektualnie eleganckie i odważne, emocjonalnie przeurocze i nacechowane ciepłem, wrażliwością. Po lekturze chce się żyć, i jest pięknie. Ja tak mam po Brunonie Schulzu i Toporze, czyli pewnie normalny nie jestem. I tak jest pięknie.

A bym zapomniał z tego zauroczenia opowiedzieć wam słabą, ale anegdotę. Blakiego chłopaki pokazali jednemu z zacniejszych polskich wydawców komiksowych i co powiedział? Że mu się bardzo podoba. I że go nie wyda… I kto wydał? Niejaki timof, osoba którą swego czasu usunięto z jednego z forów dyskusyjnych jednego z zacniejszych serwisów kulturalnych, za brak… kultury. Tak się przynajmniej usuwającym wydawało. I się okazuje, że timof wnosi do kultury więcej, niż wydawałoby się kulturalni. I tak jest pięknie.

Adam Gawęda
Magazyn Satyryczny Chichot nr 2; Październik 2005



Blaki, recenzja w KaZet


blaki1_okladka100

Radość pitolenia

Człowiek musi sobie od czasu do czasu trochę popitolić. Wiem po sobie. Często się zdarza, że patrząc na jakiś banalny przedmiot, powiedzmy – długopis czy kubek, zastanawiam się nad jego historią, nad łańcuchem przypadków, który sprawił, że przecięły się nasze orbity. Ot, takie bezpretensjonalne rozmyślanki, z których niekoniecznie coś wynika, znakomicie natomiast wypełniają czas i pozwalają zająć czymś umysł.

Blaki, tytułowy bohater komiksu Mateusza Skutnika i Karola Konwerskiego, pitoli niemal bez przerwy. Na różne tematy. Susząca się bielizna jest w stanie sprowokować go do rozważań na temat natury wszechrzeczy, a znaleziona gumka myszka pozwala mu poznać przyszłość. Co jednak ciekawe, mimo tak rozbudowanego życia duchowego o Blakim wiadomo tak naprawdę zaskakująco niewiele. To taki Everyman, Pan Nikt, osobnik aż do bólu uniwersalny. Dzięki temu łatwo się z nim zidentyfikować – wystarczy po prostu w miejsce czarnego stworka podstawić samego siebie. Sytuacje, w których na ogół zastajemy Blakiego, przytrafiają się każdemu. Czekanie na autobus, na odjazd pociągu, na to, aż woda na herbatę się zagotuje… To takie dziwne chwile, z ktorymi nie wiadomo, co zrobić – zbyt krótkie, by zająć się czymś konkretnym, a jednocześnie zbyt długie, by spędzić je na tępym wpatrywaniu się w ścianę. Blaki wypełnia ten czas myśleniem, rozmowami z samym sobą. Czasami nie dochodzi do żadnych wniosków, innym razem osiąga graniczący z nirwaną stan filozoficznego oświecenia.

Skoro komiks składa się głównie ze słowotoków głównego bohatera, można by nabrać podejrzeń, że warstwa tekstowa zdominuje rysunki, że właściwie ‘Blaki’ mógłby być zbiorem opowiadań, że obrazy stanowią niepotrzebny dodatek. Nic bardziej błędnego! Skutnikowi i Konwerskiemu udało się zgrabnie ominąć szczerzącą zęby pułapkę. Krótkie i dłuższe monologi czarnego dziwotworka czyta się jednym tchem, bez znużenia. Widać, iż obydwaj autorzy do perfekcji opanowali język opowieści obrazkowych; wiedzą, gdzie zrobić pauzę, w którym miejscu przyspieszyć, w którym zwolnić narrację… Nawet nowelka ‘Wróg’, w której bohater wyłącznie siedzi przy stole i gada do czytelnika, nie sprawia wrażenia monotonnej pod względem graficznym.; dla kontrastu zaś ‘Ptaki’ to rewelacyjna, jednostronicowa zabawa formą, która urzekła mnie od pierwszego wejrzenia. W ‘Blakim’ nie ma przypadkowych, niepotrzebnych kadrów – historyjki sprawiają wrażenie spontanicznych, improwizowanych, tak naprawdę jednak ich ostateczny kształt to efekt wielu żmudnych przygotowań i przemyśleń.

Nie podejmuję się rozstrzygać, czyje scenariusze są lepsze: czy Skutnika, czy Konwerskiego. Obydwaj autorzy świetnie się uzupełniają, przy czym o ile u Mateusza widoczny jest pewien żartobliwy dystans do głównego bohatera (w końcu to jego ‘dziecko’, ma więc prawo patrzeć nań z góry), o tyle przy tekstach Karola można czasami odnieść wrażenie, że to nie Blaki przemawia, tylko on sam. Po lekturze takich perełek, jak ‘Odjazdy’ czy ‘Dziewięć żyć’ (świetna pointa!), wypada pogratulować scenarzyście lirycznej natury.

No właśnie… Czytając ‘Blakiego’, nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że mam do czynienia z komiksowym tomikiem wierszy. Nawet format albumiku sprzyja takim skojarzeniom! Opowiastki o czarnym ludku to próba rejestracji rozmaitych stanów ducha, często zbyt ulotnych, zbyt abstrakcyjnych, by dało się je opisać słowami. Przemyślenia, refleksje, emocje Blakiego mają w sobie czar właściwy poetyckim majstersztykom. Z pewnością nie każdy podda się temu urokowi – ja mu się poddałem bez reszty.

Muszę się przyznać Państwu, że przed lekturą albumu odczuwałem pewien niepokój, tak się bowiem składa, że obydwu autorów znam osobiście (co nie jest żadną tajemnicą) i w związku z powyższym pozytywna ‘recenzja’ mogłaby zostać odczytana jako tak zwane kizianie, czyli przejaw kumoterstwa i protekcji. Przeczytałem jednak ‘Blakiego’ i odetchnąłem z ulgą. Ten komiks jest aż tak dobry, żeby napisać o nim przychylnie bez stresowania się, że gdzieś we mnie zanikł krytyczny obiektywizm. Czuję się zatem całkowicie usprawiedliwiony i z czystym czołem, bez oglądania się na naszą znajomość mówię: Karol, Mateusz, odwaliliście kawał znakomitej roboty. Ja chcę jeszcze.

A teraz kończę już te wywody, bo najwyższa pora gnać na autobus. Pewnie znowu się spóźni, znowu będę stał na przystanku i pitolił w duchu o czymkolwiek bądś. Czemu nie? Fajnie jest sobie popitolić, zwłaszcza jeśli – jak Blaki – robi się to umiejętnie. A człowiek w końcu – jako się rzekło – popitolić sobie czasem musi. Wiem po sobie.

Krzysztof Lipka Chudzik
Magazyn Kazet nr 35 październik 2005



Blaki


blaki1_okladka

Scenariusz: Mateusz Skutnik i Karol Konwerski
Rysunki: Mateusz Skutnik

comic book of the year 2006 award

Album Blaki powstał w 2001 roku. Nie jest to jednak ten komiks, który trzymacie w rękach. Jak to się stało, że album zmienił formę graficzną, tytuł, treść i objętość, czyli w zasadzie wszystko poza wyglądem głównej postaci a jednocześnie pozostaje tym samym albumem?

A bo to długa historia jest.

Postać została wymyślona o ile dobrze pamiętam na przełomie wieków, czyli zimą 2000/2001, nie rok wcześniej. Miał to być człowieczek dzielący się z czytelnikami komiksu swoimi przemyśleniami na temat życia codziennego i otaczającego go świata. No i to się nie zmieniło do dzisiaj. Pracę nad albumem zakończyłem w przeciągu roku. W zamierzeniu miał to być album bez kontynuacji. Czterdzieści sześć stron i koniec. Zamknięta karta w mojej komiksowej historii. Album został po dwóch latach opublikowany w odcinkach w fanzinie Ziniol Dominika Szcześniaka. Są to aktualnie białe kruki, a dlaczego, o tym za chwilę. Tu właściwie powinna skończyć się historia albumu i jego bohatera, ale na przeszkodzie temu stanęła fatalna kondycja rynku fanzinów w Polsce. Dominik Szcześniak postanowił zamknąć swój magazyn. Tak więc na wiosnę 2005 roku powróciłem na chwilę do tej postaci, po to tylko, żeby narysować jeden krótki komiks na specjalne zamówienie do ostatniego pożegnalnego numeru Ziniola. Komiks, który zrobiłem (Lotek – zawarty w niniejszym zbiorze) przedstawiał jednak graficznie zupełnie inną jakość niż te stare komiksy z 2001 roku. Tutaj na scenę wkracza Karol Konwerski, któremu postać Blakiego spodobała się na tyle, że napisał kilka scenariuszy do nowych epizodów. Tak więc ilość nowego materiału powoli wzrastała, a problemy pojawiły się dopiero gdy szanse wydania wzrosły z 0% do 65%. Jak połączyć stary i nowy materiał, jako że przez te cztery lata nie tylko zmienił się sposób rysowania Blakiego, ale i charakter samych opowieści. Jak wykombinować dobre przejście pomiędzy nijak do siebie nie pasującymi połówkami albumu (w przejściach pomiędzy historiami mam już pewną wprawę). Problem polegał na tym, że w zestawieniu z nowym materiałem, ten stary zupełnie się nie bronił. W sukurs w patowej sytuacji przyszedł zły los, pech, a może szczęście, nie wiem do końca jak to nazwać. Otóż po pieciokrotnym przeszukaniu miejsca składowego komiksów Skutnika okazało się, że album Blaki zaginął. Mam na myśli ten stary, oryginalny album. Nie pomagały ani zmiany szukających, ani Nerwosol, materiał po prostu rozpłynął się w powietrzu. Zapewne przy zeszłorocznej przeprowadzce. Dlatego tamte wydania Ziniola są białymi krukami. Pozostawało jedyne słuszne rozwiązanie – przerysowanie całego starego materiału na nowo. Dobrze że zachowały się te wydania fanzinowe, było przynajmniej z czego to przerysowywać. Ale przy uważniejszym czytaniu tamtych starych historii doszedłem do wniosku, że tak naprawdę ten materiał zestarzał się dosyć mocno również w warstwie scenariuszowej. Nie chodzi tu jednak o to, że tamte historie były złe, a raczej o to, że Blaki po czterech latach operuje już zupełnie w innym świecie. Zaprzątają go obecnie inne sprawy, nie jest już palącym fajkę studentem tylko palącym papierosy kluczowym pracownikiem firmy z sektora prywatnego. Te drobne zmiany spowodowały zestarzenie się materiału. Z drugiej strony patrząc, cały czas napływały do mnie nowe historie Karola, kolejne lepsze od poprzednich, a sam też zabrałem się za pisanie nowych scenariuszy. W efekcie z tego starego albumu została przerysowana tylko jedna historia (Bielizna), oraz kilka jednoplanszówek. Cała reszta jest nowa, świeża, jeszcze pachnąca i dotyczy spraw dnia dzisiejszego. I tak oto wyglądają perypetie albumu Blaki, który dzisiaj z pewną dozą dumy oddajemy w wasze ręce.

ms

~~~~

Kim jest Blaki?

To niewielki, wiecznie czymś zatroskany facecik, który sprawia wrażenie, jakby całe życie spędzał na rozmyślaniach. Zgubiona gumka myszka czy puste miejsce w przedziale pociągu pospiesznego są w stanie sprowokować go do refleksji na temat natury wszechrzeczy. Czy coś z nich wynika? Jakiś morał, jakieś doniosłe przesłanie? Nie zawsze, ale też nie jest powiedziane, że koniecznie musi. Blaki myśli dla samej przyjemności myślenia. A komiksy z jego udziałem czytać można dla samej przyjemności czytania. Album Mateusza Skutnika i Karola Konwerskiego Blaki będzie miał swoją premierę na tegorocznym MFK w Łodzi.. Nazwiska autorów gwarantują, że czas poświęcony na zawarcie znajomości z Blakim nie będzie czasem straconym.

Krzysztof Lipka Chudzik

  • Wydawnictwo: Timof
  • Data wydania: 8.10.2005
  • Liczba stron: 56
  • Format: 17,5 x 25 cm
  • Oprawa: miękka z obwolutą
  • Papier: kreda 115 g
  • Druk: czarno-biały
  • Dystrybucja: sklepy specjalistyczne
  • Nakład: 500 egz.
  • Cena: 14,00 zł

Recenzje:


« Previous Page