Blaki 4; complete sketch


W dziwnej sytuacji się niniejszym znalazłem. Sam się w nią wpędziłem, pierwszy raz w życiu.

Szkicowałem sobie historyjki krótkie i naszkicowałem w sumie cały kompletny album od A do Z.

Bite 60 stron. Nigdy czegoś takiego nie miałem, tzn tak przygotowanego materiału pod album. Trochę się boję teraz.

blaki_spread

Boję się, bo cała TWÓRCZA część robienia albumu już za mną. Teraz trzeba to wszystko po prostu mechanicznie narysować na czysto. Boję się że brak pierwiastka twórczego spowoduje że ten album nie powstanie. Dammit.

blaki_cond

Jak widać nie są to rewolucje, za które zaraz się zabieram. To inny projekt, który teraz pewnie będzie musiał swoje odleżeć, jak nie do jesieni to do 2013 roku. Dammit2.

-__-

[edit:2014]

A tutaj jest timestamp rozpoczęcia prac nad czwartym Blakim. Lulz.

A tutaj timestamp zakończenia. 60/43.



Easter Eggs 2012




Watercolour Blaki






the very best OFF the Ziniols


The Very Best OFF The Ziniols: Greatest Hits vol. 1 1998-2005 – składak z największymi przebojami zespołu! A w nim: książka, album komiksowy, zbiór krótkich form, rzeka wspomnień i kasetowy design!13 lat istnienia The Ziniols okiem jego frontmana, Dominika Szcześniaka. Poznaj zakulisowe anegdoty, skandale wewnątrz grupy, drogę jej członków do sławy i pieniędzy oraz gorzki upadek na samo dno artystycznego światka.

Seks, przemoc, zdrada – wszystko to w 30-stronicowej, do bólu autentycznej książce, ilustrowanej niepublikowanymi dotąd materiałami z życia zespołu.

The Very Best OFF The Ziniols: Greatest Hits vol. 1 1998-2005 to również zestaw najlepszych kawałków z xerowanego zina, wśród których znajdziesz pełną wersję pierwszej serii komiksu Blaki Mateusza Skutnika, ze specjalną okolicznościową grafiką tytułową oraz zebrany cykl Rosencranz i Santana autorstwa Mateusza Liwińskiego i Andrzeja Śmieciuszewskiego.

Zbiór uzupełniają komiksy bonusowe, które nigdy nie ukazały się w xerowanym Ziniolu. Rarytasem jest dwuplanszówka Andrzeja Śmieciuszewskiego, zatytułowana Mikrobiologia, będąca kontynuacją

niezapomnianych Ćwiczeń z mikrobiologii oraz Strażnik Słońca z rysunkami Mateusza Skutnika i scenariuszem Dominika Szcześniaka, będący apokryfem Morfołaków.

220 stron, niemal 50 stron nowego materiału i największe przeboje z dawnych lat! Już niebawem zaczynamy trasę koncertową!

Źródło: Dominik Szcześniak

fragment recenzji na polterze:

Na koniec dostajemy Blakiego 2001-2002, o którym Dominik Szcześniak tak pisał w Cyfrowym Ziniolu: “Nie jest to Blaki wydany przez Timofa. Nie jest to również Pan Blaki spod skrzydeł Znaku, ani Blaki: Paski Kultury Gniewu. Mówiąc inaczej: jest to inny Blaki […] Według mnie jest to najlepsze, co Blaki kiedykolwiek miał do zaoferowania, ale całkiem prawdopodobne, że jestem w tej opinii odosobniony.” No właśnie, ja tej opinii nie podzielam, bo dla mnie Blaki to jest właśnie ten timofowy, przede wszystkim ten. A ziniolowy? Dla mnie to tylko preludium, całkiem ciekawe, czegoś większego.



teh gangstah




Blaki: ciężar (Blaki: weight)


I had to take few days off of the production of Submachine 6, because I was asked to create a small comic for the anthology honouring one of our (polish) best comic artists, Janusz Christa. The deadline for this project was in fact deadly – August 31st. Luckily I got a nice idea for this 3-page comic pretty soon and it went smoothly. It’s finished now, I’m back on track with Submachine, nothing to worry about. ;)



Blaki – Gandhi w interludiach


Jesienią 2005 roku podczas Międzynarodowego Festiwalu Komiksu w Łodzi premierę miał album dla polskiego komiksu przełomowy – “Blaki” Mateusza Skutnika i Karola Konwerskiego. Sama postać Blakiego znana była już wcześniej czytelnikom “Ziniola”, jednak dopiero w albumowej formie przedstawiona została szerszej publiczności.

Niepozorna, 56-cio stronicowa książeczka wydana przez debiutującą wówczas oficynę Timof i Cisi Wspólnicy, zawierająca czarno-białe historyjki, pozbawione “komiksowości” – w jej najprymitywniej rozumianej formie uproszczeń i awanturnictwa dla komiksu w Polsce okazała się tym – jakkolwiek karkołomnie brzmi to porównanie – kim Gandhi dla światowej polityki. Połączenie zewnętrznej skromności, niemal ascezy edytorsko–graficznej z ważkością podejmowanych tematów, odrzucenie akcji na rzecz refleksji, wreszcie wcielenie w życie zasady „zrób to sam” – wspólne mianowniki można by mnożyć.

W owym 2005 roku w Polsce nie funkcjonowało szerzej nieco napuszone pojęcie „powieści graficznej”, przeznaczone dla pozycji ambitnych, nowatorskich, koncentrujących się na obyczajowych historiach, przeznaczonych dla dorosłego czytelnika. O ile “komiks dla dorosłych” istniał, choć bez spektakularnych sukcesów, to kojarzył się głównie z epatowaniem seksem, przemocą lub aluzjami politycznymi. „Blaki” był chyba pierwszym komiksem dla dorosłych, który nie potrzebował plakietki z “rodzicielskim ostrzeżeniem”. Bo i nie wspomniane „atrakcje” czynią go niewłaściwym dla dziecięcego czy młodzieżowego odbiorcy – to komiks, którego głównym bohaterem jest myślenie jako czynność. A to nie jest atrakcyjny temat dla młodszych czytelników. I nie dla wszystkich dorosłych. W efekcie czytelnicy otrzymali pierwszy polski komiks, który – o ile ktoś miałby taka potrzebę – śmiało można określić mianem powieści graficznej.

Główny bohater, to – jak przedstawiają go sami autorzy – „niewielki, wiecznie czymś zatroskany facecik, który sprawia wrażenie, jakby całe życie spędzał na rozmyślaniach”. Jest niejako antytezą komiksowego bohatera, z reguły nastawionego na działanie. Do stereotypowego macho z historii obrazkowych Blakiemu jest równie daleko, co Woody’emu Allenowi do Bruce’a Willisa. Zawsze ubrany na czarno, introwertyczny, wyciszony, skupiony na otaczającej go rzeczywistości, której najprostsze przejawy stają się punktem wyjścia do filozoficznych rozważań. Z rzadka wchodzi w interakcje z innymi ludźmi, mimo że nie jest odludkiem. To typowy przykład everyman’a, który mógłby istnieć w każdej epoce i w każdym miejscu, gdyż jego filozoficzne wywody pozostają uniwersalne i ponadczasowe, a przy tym dotyczą każdego z nas.

Najbardziej charakterystyczną cechą wszystkich opowieści o Blakim jest brak akcji sensu stricte. Autorzy pokazują bohatera w momentach “pomiędzy”. W codziennych chwilach zawieszenia, podczas wykonywania drobnych czynności, nieatrakcyjnych z fabularnego punktu widzenia. Wstawianie wody na herbatę, czekanie na autobus, wieszanie prania – sytuacje tak banalne, że aż oryginalne jako komiksowa sceneria. Potęgują one uniwersalizm przedstawianych historii, wszak każdy czytelnik doznaje takich codziennych interludiów. Nie jest istotnym to, co działo się przed chwilą lub to, co będzie za moment. Ważne jest tu i teraz, płynące doznania oraz wynikające z nich refleksje.

Gandhi na tronie

Podobny chwyt nieakcyjności stosowany był już w filmie (Jarmush) czy w literaturze (Proust, Bukowski, Miller), w komiksie zaś jest swoistym novum, zagraniem niejako wbrew samej fabularnej istocie komiksu, nastawionej na jak najatrakcyjniejszą akcję z jak najliczniejszymi zwrotami. Ten brak struktury narracyjnej na rzecz refleksji i snucia rozważań upodabnia “Blakiego” do poezji, z głównym bohaterem jako podmiotem lirycznym. Poszczególne rozdziały/historie, ukazujące kolejne odsłony “wewnętrznej migracji” głównego bohatera, można zaś porównać do wierszy, oddających różne stany ducha, będących zarazem podróżami szlakiem jego myśli. A te wędrują doprawdy w najdziwniejsze rejony. Zgodnie ze starym powiedzeniem, że nawet najdłuższa wędrówka zaczyna się od pierwszego kroku, wyjściowe sytuacje, które prowokują Blakiego do rozmyślań, mają swoje miejsce właśnie w tych banalnych, codziennych czynnościach.

Wieszanie prania (“Bielizna”) okazuje się dobrym punktem wyjściowym do zastanowienia się nad przemijaniem i trwaniem, nad ulotnością bytu i iluzorycznością pieniędzy. W “Rytuale” nieoczekiwane zakłócenie codziennego przyzwyczajenia do porannego papierosa skłania do tezy o Wyższej Istocie. Wstawienie wody na herbatę (“Czajnik”) to z kolei demiurgiczna moc indukcyjnego wpływania na najodleglejsze pola elektromagnetyczne. W “Herbacie” Blaki wykazuje się empatią, w prosty sposób zmieniając atmosferę w przedziale na pełne życzliwości zrozumienie. Przypadkowe zrzucenie notesu przez kota (“Wieczorny”) owocuje teorią o darze przypominania, jaki posiadają rzeczy. Wspaniała jednoplanszówka “Ptaki” to najlepsze odzwierciedlenie procesu, gdy doznanie niemal duchowe zostaje strywializowane i przefiltrowane przez pryzmat codziennego życia. “Odjazdy” przypominają czytelnikowi, jak często plany rozmów, robione przed długo oczekiwanym spotkaniem zostają zarzucone na rzecz radości z widoku bliskich. W “Dziewięciu życiach” Blaki dywaguje o wcieleniach, przez które przechodzimy w ciągu dnia i podnosi niezmienną wartość, jaką daje poczucie bliskości drugiej osoby.

Wszystkie te rozważania podane są bez patosu czy filozoficznego zadęcia. Blaki nie jest typem mędrca, głoszącego objawione prawdy – on raczej dziwi się światu, wyciąga wnioski z obserwacji i ze stoickim spokojem (czasem zakłóconym przymusowym odwykiem, jak w rozdziale “Nerwy”) kontempluje zastaną rzeczywistość. Jest w jego postawie coś z buddyzmu, to codzienne pochylenie się nad najdrobniejszymi aspektami rzeczywistości, przy jednoczesnym poczuciu, że wszystko ma swoją przyczynę i skutek, a codzienne małe zdziwienia mogą urosnąć do rangi wielkich odkryć.

Nostalgiczne historyjki utrzymane w jesiennych odcieniach szarości spotkały się z bardzo ciepłym przyjęciem czytelników – “Blaki” został uznany za najlepszy polski komiks na łódzkim Międzynarodowym Festiwalu w 2006 roku. Nakład sprzedał się jak na polskie warunki błyskawicznie, wydawnictwo Timof i Cisi Wspólnicy rozwinęło swoją ofertę wydawniczą, a autorami zainteresowała się krakowska oficyna Znak, do tej pory nie kojarzona z komiksami. Nakładem Znaku ukazały się m.in. “Mini wykłady o maxi-sprawach” Leszka Kołakowskiego, i to one stały się inspiracją dla drugiej odsłony opowiastek o Blakim, tym razem pod nobilitującym tytułem “Pan Blaki”.

Wracając do wcześniejszego porównania – “Pan Blaki” to już Gandhi na królewskim tronie. Twarda okładka, duży format, znamienite sąsiedztwo namaszczonych autorów w katalogu wydawniczym Znaku. Na szczęście idea pozostała niezmienna, kolejne występy człowieczka w czarnym stroju znów zapraszają czytelnika do odbycia prywatnego seansu filozoficznego, do wnikliwszego przyjrzenia się rzeczywistości.

Drzemka przed telewizorem prowadzi do rozważań o kłamstwach – tych dużych i tych małych, pozornie bezpiecznych. Przygotowywanie obiadu jest pretekstem do zadumy nad nudą jako doświadczeniem rozłożonym w czasie. Długoterminowy kredyt pozwala kupić sobie rzecz nienazywalną, czyli czas. Sen sprowadza marzenia o sławie, którą trudno utrzymać. Wizyta w urzędzie i u lekarza sprawdza umiejętność wybaczania. Zakupy w sklepie udowadniają, że prawdziwa dobroć powinna być odruchem, a nie wykalkulowanym działaniem. Obserwując stawiającego pierwsze kroki malucha, Blaki zauważa, jak często odrzucamy możliwość władzy, choć teoretycznie każdy jej pragnie. A wysłanie kuponu Lotto pozwala zastanowić się nad możliwościami pomocy swojemu szczęściu.

Każdy z rozdziałów jest zabawnie spuentowany, przez co przedstawiane wywody jeszcze silniej zapadają w pamięć. Wykłady Kołakowskiego stały się dla Skutnika i Konwerskiego idealnym materiałem wyjściowym, który twórczo przełożyli na język komiksu. W efekcie czytelnicy otrzymali jeden z najciekawszych i najmądrzejszych albumów 2007 roku, lekturę wielokrotnego użytku i coś w rodzaju życiowego poradnika, „filozoficznej instrukcji obsługi” świata.

Gandhi w sitcomie?

“Blaki” i “Pan Blaki” to dylogia, jakiej na polskim rynku nie było. Wyprowadzenie prostych zależności między codziennymi czynnościami a najważniejszymi filozoficznymi dylematami przyszło autorom lekko, naturalnie i z doskonałym wyczuciem komiksowej materii. Wszystkich tych, którzy polubili zafrasowanego człowieczka wielce zatem ucieszyła Kultura Gniewu, serwując w ubiegłym roku albumik “Blaki. Paski”, zawierający niepublikowane dotąd krótkie formy. Niestety, lektura trzeciej części, firmowanej już tylko przez Mateusza Skutnika, nie przynosi spodziewanej satysfakcji. Powód jest oczywisty – na zawartość tomiku składają się krótkie historie, pierwotnie wysyłane na internetowe konkursy tematyczne. Tutaj sprawiają wrażenie wyjętych z kontekstu, niedopracowanych scenariuszowo. Poza tym, poza stroną graficzną i postacią bohatera, niewiele łączy ten tomik z poprzednimi. Blaki pojawia się w serii krótkich, obyczajowych skeczy, zaginęły gdzieś jego rozważania, nie ma śladu po dawnym zamyśleniu. Tutaj się dzieje, co stoi w oczywistej sprzeczności z założeniami, które legły u podstaw komiksu. Jednym słowem – mało Blakiego w “Paskach”.

Historyjki składające się w większości z czterech obrazków, niekiedy połączone tematycznie, bawią puentami, dają świadectwo doskonałemu warsztatowi Mateusza Skutnika, jednak w zestawieniu z poprzednimi albumami wypadają co najmniej blado. Gdyby przypadkowy czytelnik zaczął przygodę z tym bohaterem właśnie od pozycji wydanej przez Kulturę Gniewu, mógłby wzruszyć ramionami ze zdziwieniem, o co cały ten hałas. Podmiana bohatera “Pasków” na dowolnego innego obyłaby się bez szkody tak dla samego komiksu, jak i dla Blakiego. Bo czy można wyobrazić sobie Gandhiego w głównej roli w sitcomie?

Komiksowy rynek w Polsce od 2005 roku widział już niemało. Wydawcy oswoili nas z najrozmaitszymi ambitnymi pozycjami – obyczajowymi, psychologicznymi, społecznymi. Rysowane albumy doczekały się recenzji (a czasem i stałych działów) w najbardziej opiniotwórczych dziennikach i magazynach. Pośród coraz bardziej wzbierającej fali zachwytów nad “From Hell”, “Blankets”, “Berlinem” czy “Persepolis” warto rozejrzeć się na rodzimym poletku i dostrzec tam Blakiego – skromnego bohatera filozoficznych przypowiastek, rzucającego wyzwanie frazesom. Nietsche powiedział – “im bardziej wpatrujesz się w głębię, tym bardziej głębia wpatruje się w Ciebie”. Blaki powiedziałby – im bardziej wpatrujesz się w siebie, tym bardziej siebie poznajesz.

Autor: Robert Popielecki.



Blaki: paski. Recenzja w Gazecie Wyborczej


Gdański rysownik komiksowy, Mateusz Skutnik, przygotował właśnie najnowszy album swoich prac, album “Blaki. Paski”, który ukazał się nakładem oficyny Kultura Gniewu.

Do czego doprowadza Blakiego niepohamowana wyobraźnia, jak wygląda jego życie rodzinne i o co chodzi nerwowemu, włoskiemu pająkowi, dowiedzieć się można z najnowszego albumu komiksowego Mateusza Skutnika.

Blaki, często milczący i zamyślony, choć czasami bardzo nerwowy, niewysoki człowiek w długim czarnym płaszczu, staje się jednym z najbardziej wyrazistych bohaterów polskiego komiksu. Narodził się kilka lat temu w głowie gdańskiego rysownika Mateusza Skutnika. Do tej pory ukazało się już kilka albumów z jego przygodami – najpopularniejszy był ten, w którym Skutnik oparł się na tekstach Leszka Kołakowskiego, tworząc jedyną w swoim rodzaju komiksową wersję dzieła filozoficznego.

Właśnie ukazał się album z kolejnymi, nowymi przygodami Blakiego. Nowymi, choć nie do końca premierowymi – część z nich była wcześniej dostępna w internecie. To składające się z trzech albo czterech kadrów paski komiksowe, ułożone w trzy osobne cykle: o samym Blakim, o jego wyjeździe na urlop do Sopotu i o jego życiu rodzinnym.

– Wszystko zaczęło się od zwykłej zabawy – opowiada Skutnik. – A właściwie: od konkursu internetowego. Na jednej ze stron poświęconych komiksowi co tydzień padała propozycja tematu i kilku rysowników próbowało zilustrować go paskiem komiksowym. Ja oczywiście wciągnąłem do tej akcji Blakiego. W tym samym czasie inny portal internetowy zaproponował mi rysowanie cyklu wakacyjnego, w ten sposób powstała w zasadzie cała środkowa część albumu. Dzięki temu jest ona najbardziej spójna z wszystkich trzech i opowiada najbardziej linearną historię. Potem wystarczyło już tylko zebrać cały ten materiał, dorysować jeszcze kilka historii, żeby każda z trzech części miała podobną objętość i album był gotowy.

Jego wydania podjęła się warszawska oficyna Kultura Gniewu, specjalizująca się w ambitnych komiksach undergroundowych, jako jedna z nielicznych przybliżająca polskim czytelnikom najciekawsze przykłady amerykańskich i europejskich “graphic novels”. Album Skutnika, dopasowany do formatu jego prac, ma kształt kwadratu. Po ostatnich filozoficznych przygodach, w najnowszym albumie Blaki wraca do domu. Paski Skutnika zdają się mieć bardziej intymny, a przy okazji – mocno autobiograficzny charakter.

– Nie ma co ukrywać, że ta postać od zawsze nosiła w sobie pierwiastek wzięty z życia swych twórców – opowiada Skutnik. – Dużą część starszych scenariuszy pisał Karol Konwerski, tamten Blaki był bardziej podobny do niego, teraz, kiedy sam wymyślam scenariusze, ta postać staje się coraz wyraźniej podobna do mnie.

Rysownik w swym najnowszym albumie trzyma się bardzo konsekwentnie kilku fundamentalnych założeń formalnych: wszystkie paski są czarno białe, w znacznej większości przypadków składają się z czterech równych kadrów.

– Im krócej, tym trudniej – mówi Skutnik. – Forma paska komiksowego jest z jednej strony bardzo wymagająca, ale z drugiej jest dla mnie prawdziwą esencją komiksu. Tu nie ma miejsca na żadne “opisy przyrody”, na żadne lanie wody. Trzeba opowiedzieć całą historię w czterech rysunkach, czasem nie używając nawet słów. To spore wyzwanie i może właśnie dlatego bardzo mnie kręci.

Źródło: Gazeta Wyborcza Trójmiasto
Przemysław Gulda
2008-11-04



Blaki: paski, recenzja na slowem.pl


Trzeci “blaki” to paski znane chociażby z internetowego konkursu na paski, czy łam naszego “Chichotu”. Mateusz zebrał je, posegregował na trzy kupki, przerobił z pasków w kwadraty (to akurat moim zdaniem pomysł taki sobie) i wydał (właśnie u tego gościa, co się tak strasznie śmieje). To zdecydowanie najlżejszy blaki, czyli i najbardziej dla mnie – co nie znaczy jednak, że całkowicie pozbawiony refleksji. Momentami jest refleksyjnie, ale tak nienachalnie jak to tylko możliwe. Kilkanaście pasków absolutnie powala, kilka jest na granicy mojego rozumienia żartu (znaczy, że je nie do końca rozumiem). W sumie świetny tomik, na który bardzo czekałem i z radością postawię na półce choć w ogole nie pasuje do poprzednich z serii. A Mateusz narysował mi na stronie tytułowej małego czarnego blakiego i mam. Co prawda KoLeC dostał znacznie większy i bardziej skomplikowany rysunek (choć niebieski), ale Skutnik robił go w sobotę podczas rozdania nagród, gdzie mu się wyraźnie nudziło. Mam przynajmniej satysfakcję, że moim długopisem rysował.

napisał: Kamil Smiałkowski



immigrants or “the others”…


…that’s the theme of a cover I’ve created for an icelandic magazine. That was a hard one and I spent entire month trying to come up with a decent idea for that cover, and finally couple days ago I finally found one.

Hope the resemblance is visible and you won’t have problems with indentifying the connection.

You can see full cover after the jump.

(more…)


« Previous PageNext Page »