Blaki, opinie zbojcerzy


www.esensja.pl

Zbójcerze o komiksie

Daniel Gizicki:

hmmmm. Właściwie jest tu tylko jedna odstająca w dół swym poziomem historia – Czajnik, natomiast mocno w gębe dają obie opowiastki w pociagu, ‘Nerwy’, ‘Ptaki’ i ‘Wczesna wiosna’. Reszta jest na przyzwoitym poziomie. Rysunkowo to klasa, jakość wydania bardzo dobra. Skutnik potrafi, Konwerski chyba też, więc śmigać do księgarń po Blakiego. Ale już!

Marcin Herman:

Bohater zbiorku ‘Blaki’ dzieli się z czytelnikiem swoimi przemyśleniami na temat życia i otaczającej nas rzeczywistości. Większość scenariuszy została napisana przez rysownika komiksu – Mateusza Skutnika, autorem kilku jest Karol Konwerski. O ile wywód Skutnika jest czytelny i dosadny, Konwerski czasami zbyt daleko błądzi skojarzeniami. Moje ulubione to ‘Rytuał’ i ‘Wróg’, bo kto z nas nie ma swoich codziennych dziwacznych przyzwyczajeń? Uśmiałem się też przy ‘Nerwach’ – znam to uczucie irytacji, pomimo iż jesgo przyczyna jest zupełnie inna niż w przypadku bohatera. Warto również zwrócić uwagę na dwa świetne nieme komiksy, które wprost powalają dosadnością.

Krzysztof Lipka-Chudzik:

Dlaczego nie dziesiątka? Najwyższą ocenę rezerwuję dla klasyków, takich jak ‘Blankets’ czy ‘Jimmy Corrigan’. ‘Blakiemu’ jednak niewiele brakuje do absolutnego mistrzostwa. To na pewno nie jest komiks dla wszystkich, mnie jednak pitolenie czarnego ludka uwiodło bez reszty. Bagiński raczej nie zrobiłby z tego filmu (hi, hi), ale nie zdziwiłbym się, gdyby dla odmiany ktoś nagrałby muzykę inspirowaną albumikiem Skutnika i Konwerskiego. Nie miałbym nic przeciwko.

Marek Turek:

Nie powiem, że byłem zaskoczony zawartością tego albumu, bo znam Blakiego od jego zinowych (a właściwie ‘Ziniowych’) korzeni, wiem dokąd graficznie i fabularnie podąża Skutnik i widzę jak Konwerski w swoich scenariuszach konsekwentnie realizuje własne postulaty o ‘komiks obyczajowy’. Tak więc dokonałem konsumpcji dokładnie tego czego się spodziewałem i smakowało mi, dokładnie tak jak powinno smakować.

Konrad Wągrowski:

Niegłupie i intrygujące. Filozoficzne, ale to komplement.



Blaki, recenzja na wrak.pl



‘Blaki’ jest bardzo specyficznym, ciepłym, nostalgicznym komiksem. Nie ma w nim praktycznie żadnej akcji, prawie nic się nie dzieje. Tytułowy bohater kręci się po domu, spaceruje po okolicy, jedzie pociągiem i w tym czasie prawie cały czas rozmyśla. Jego obserwacjami, czasem bardzo prostymi, czasem błyskotliwymi, albumik wypełniony jest po brzegi. Susząc bieliznę rozmyśla o przemijaniu. Włączając czajnik odpływa w świat fizyki. Przy parzeniu herbaty omawia meandry gry w totka. Przedstawia rytuały, które rządzą jego życiem, które go w pewien sposób dobijają, a od których nie potrafi się uwolnić. Wskazuje absurdy – własnego postępowania i otaczającego go świata. Niekiedy można odnieść wrażenie, że przez te przemyślenia przenikają osobiste doświadczenia scenarzysty – jednego czy drugiego. Bo Konwerski bardzo umiejętnie wszedł w intymny świat wykreowany przez Skutnika i napisał równie interesujące scenariusze. Tę intymność podkreślają rysunki, na których jest zazwyczaj tylko to, co akurat potrzebne. W komiksie, w którym kluczową rolę odgrywa słowo, umiejętne operowanie obrazem jest szalenie ważne. Skutnik swoimi oszczędnymi rysunkami wyraża tylko to, co trzeba. Podkreśla kameralność sytuacji, czy nawet pewne wyobcowanie bohatera, pokazuje upływ czasu. Tylko tyle i aż tyle. Więcej tu nie trzeba.

Jarek Obważanek
wrak.pl; wtorek, 1.10.2005



Blaki, recenzja na Webesteem


Blaki czyli życie w przerwach na kawę.

Każdy bohater robi sobie czasem przerwę na kawę. I niekoniecznie pije wtedy kawę. Równie dobrze może to być herbata, albo papieros, albo po prostu moment, w którym dobrze jest wyciągnąć się na wersalce i nie myśleć o niczym. A raczej: myśleć o niczym, czyli o niebieskich migdałach, krągłościach Maryny lub o porządku Wszechrzeczy i naturze ludzkiej.

Przerwa na kawę jest jedną z odmian tego, co obiegowo bywa określane jako ‘przerwa w życiorysie’. Jest to czas wypełniony banalnymi, machinalnie wykonywanymi czynnościami, doskonale znanymi, doskonale powtarzalnymi i niewartymi tego, by zwracać na nie uwagę. W sensie fabularnym jest to czas, w którym nic się nie dzieje.

Pisarze opisują go rzadko, uznając, że rozsądniej go ominąć i od razu przejść do tego, co zrobi bohater pokrzepiony kawą. Jeśli zaś go opisują, to jest to opis właśnie, zbliżony swym kształtem i atrakcyjnością do widoków znad Niemna, utrwalonych piórem Elizy Orzeszkowej, wprowadzony do opowieści po to tylko, by napiąć jak strunę cierpliwość czytelnika pragnącego dowiedzieć się, co zrobi bohater postawiony w trudnej i wymagającej natychmiastowego działania sytuacji. Jedynie w szczególnych przypadkach przerwa na kawę nabiera znaczenia wyjątkowego i zwykle owo znaczenie nie wynika z faktu siorbania kawy, ale z tego, że nad kawą można sobie pozwolić na spuszczenie myśli ze smyczy, co może zaowocować siedmioma tomami W poszukiwaniu straconego czasu.

W albumie Blaki Mateusz Skutnik, wspierany przez Karola Konwerskiego, zawiera opowieści o tym, co dzieje się w czasie ‘przerw na kawę’. W pierwszej historii obserwujemy tytułowego bohatera, który snuje swobodne rozważania o naturze rzeczywistości podczas rozwieszania prania. W dwóch innych widzimy go w przedziale kolejowym, przymuszonego przez okoliczności do siedzenia i dumania. W niektórych historyjkach Blaki nie jest sam i nawet czasem prowadzi dialogi, ale są one niezobowiązującymi pogaduszkami, z których niewiele wynika, chyba że zastanowimy się głębiej nad tym, co z nich wynika. Najlepiej podczas przerwy na kawę.

Album Skutnika i Konwerskiego można odczytywać jako próbę artystycznej polemiki ze stereotypowymi wyobrażeniami świata, z którymi spotykamy się i w komiksach, i w filmach (tak kinowych, jak i telewizyjnych) oraz w literaturze popularnej. Ich filozofujący bohater z łatwością da się przeciwstawić wszystkim herosom, tym, co skaczą i fruwają, wiążą wrogów w pęczki i wygłaszają przy tym umoralniające pogadanki dla trzynastolatków lub wydają z siebie nieartykułowane dźwięki. Można na niego spojrzeć też z szerszej perspektywy i dostrzec ponowoczesny utwór, w którym gadanie zastępuje działanie, a fabuła zostaje wyparta z opowieści przez narrację (o takie rozpoznanie tym łatwiej, że ostatnio Maciej Sieńczyk wymęczył takie ponowoczesne dzieło zatytułowane Hydriola). Można też dostrzec w Blakim komiks autobiograficzny – Skutnik wprost do tego zachęca, stawiając w przedmowie znak równości między sobą i swym bohaterem.

Problem z tymi – możliwymi – odczytaniami jest jeden: każde z nich prowadzi do spłaszczenia możliwości interpretacji tego dziełka i wysuwa na plan pierwszy jeden z jego aspektów, podczas gdy autorom udała się trudna sztuka, polegająca na utrzymaniu ich w niemal idealnej równowadze. Odesłań do popularnego komiksu superbohaterskiego w Blakim w zasadzie nie ma żadnych, jedynie obco brzmiące imię bohatera i jego dziwny wygląd można od biedy odczytać jako jakąś subtelną aluzję. Wiecej jest natomiast związków z poetyką humorystycznych pasków: na przykład, pojawia się tu jednoplanszowa historyjka Ptaki, w której najistotniejszą rolę odgrywają rysunki ilustrujące to, co mówią bohaterowie. Są tu też opowiastki, w których liczy się gest, poza czy mina bohatera – humorystycznie przerysowane, wyraziste, ale jednak broniące się jako zapisy wydarzeń rzeczywistych czy realistycznych.

Najwyraźniej komiksom akcji przeciwstawia się opowieść Skutnika i Konwerskiego tym, że w ich komiksie w ogóle nie ma akcji w tradycyjnym znaczeniu tego słowa. Blaki został przedstawiony nie tylko jako bohater, który nie dokonuje żadnych heroicznych czynów, ale jako istota, w której życiu nic się nie dzieje. Toczy się ono zgodnie z jakimś ustalonym porządkiem, składa z rutynowo powtarzanych czynności, polega na trwaniu w czasie i przestrzeni (nieprzypadkowo album kończy się tym, że Blaki podejmuje konkretną i brzemienną w skutki decyzję, mającą zmienić jego życie; nieprzypadkowo też, nie widzimy na obrazkach samego działania bohatera, a tylko jego symboliczny skutek – drobny przedmiot, który wiele znaczy).

Życie Blakiego jawi się jako monotonne, nie jest wcale nudne. Owe ‘przerwy na kawę’, które Skutnik przedstawia na obrazkach, służą Bakiemu do obserwacji dookolnej codzienności i snucia refleksji, które nie muszą mieć wielkiego ciężaru gatunkowego, opierają się jednak na bacznej obserwacji świata i samego siebie. Są to momenty, w których bohater komiksu przeżywa najbarwniejsze przygody w swoim życiu – dokonuje wielkich odkryć i wyrusza w podróże w nieznane. Cóż z tego, że to w sobie Blaki odkrywa coś, czego istnienia nie podejrzewał, a wielkich odkryć dokonuje na własnym podwórku lub podczas jazdy pociągiem nie wiadomo skąd, do nie wiadomo dokąd? Ważne, że są to odkrycia ważne i przynoszące radość. W przeciwieństwie do tych bohaterów postmodernistycznych opowieści, którzy snuli nic nie znaczące narracje, by zagadać bezsens własnej egzystencji, Blaki dokonuje tego, co Charles Taylor nazwał ‘epifanią codzienności’ – odnajduje w otaczającej go rzeczywistości ład, harmonię i poczucie, że w tym świecie jest u siebie.

Czytając Blakiego czujemy, że Mateusz Skutnik opowiada o sobie. Mamy świadomość, że refleksje jego bohatera nie mają charakteru uniwersalnego i niekoniecznie nadają się do zbiorów ‘złotych myśli’, gdyż są mocno związane z konkretnym przeżyciem, czy tez podsumowują ciąg jednostkowych doświadczeń. Ale jednak na obrazkach nie widzimy Mateusza, lecz umowną i dość groteskową figurę. A w dodatku mamy świadomość, że te ‘autobiograficzne’ kawałki zostały napisane przez dwie osoby mieszkające na dwóch różnych krańcach Polski. Obecność drugiego scenarzysty ma ogromne znaczenie dla konstrukcji komiksu, mówi nam bowiem, że ten rodzaj przeżyć, które są udziałem Blakiego, ma charakter powtarzalny. Że tego rodzaju odkrycia urody świata może dokonać każdy. Także Ty i ja.

Jerzy Szyłak
Art n design Webesteem magazine



Blaki,recenzja w Gazecie Wyborczej


‘Blaki’ to najnowszy album komiksowy autorstwa Mateusza Skutnika. Znalazły się w nim krótkie historie o tytułowym Blakim, myślicielu i malkontencie. Scenariusze do poszczególnych opowieści pisali Mateusz Skutnik i Karol Konwerski.

Tom ‘Blaki’ zawiera kilka krótkich, czasem wręcz jednoplanszowych historii, których bohaterem jest tytułowy Blaki. Z wyglądu przypomina trochę mistrza Yodę z ‘Gwiezdnych wojen’, wciśniętego jakby na siłę w czarny prochowiec albo za długi sweter. Z usposobienia jest kimś, z kim czasem bardzo chce się być, ale już po chwili marzy się tylko o tym, żeby zapadł się pod ziemię. Bo Blaki jest z jednej strony wrażliwym, błyskotliwym i dociekliwym myślicielem, ale z drugiej – nieznośnym malkontentem, potwornym nerwusem i uciążliwym frustratem.W kadrach kolejnych historii rozważa sens istnienia pieniędzy czy też bolesne aspekty przemijania i zapominania, wsiadając do pociągu zastanawia się, jak trudne są rozstania i świadomość, że każde spotkanie może być tym ostatnim. W wielu sytuacjach przekonuje się, że od czasu do czasu na rzeczywistość warto spojrzeć inaczej niż zwykle, bo potrafi ona wtedy objawić zupełnie niespodziewane oblicza. Ale i sam bardzo szybko, czasem dosłownie z kadru na kadr, z zamyślonego romantyka, z filozofującego obserwatora świata, potrafi stać się nieznośnym utrapieniem: do wściekłości doprowadzają go niezawinione przez nikogo drobiazgi, potrafi z niechęcią odburknąć nawet tym, którzy chcą dla niego jak najlepiej.Obu autorom scenariuszy, samemu Skutnikowi i Karolowi Konwerskiemu, udało się stworzyć bardzo wyrazistą i budzącą emocje postać. Blaki potrafi zaciekawić i zafrapować czytelnika swoimi rozmyślaniami, ale potrafi też dopiec do żywego swoim nieznośnym stylem bycia.

Jeszcze bliższa czytelnikowi staje się ta postać za sprawą świata, w którym umieścił go Skutnik. To chyba nie wymyślone krainy, równoległa rzeczywistość, stworzona na potrzeby cyklu ‘Rewolucje’. Przyglądając się uważnie poszczególnym kadrom bardzo łatwo znaleźć w nich ślady współczesnej polskiej codzienności: Blaki z upodobaniem podróżuje pociągami, zdarza mu się wizyta na piłkarskim stadionie, używa komputera czy zwykłego czajnika elektrycznego. Nietrudno także odkryć kilka drobnych gdańskich tropów – np. charakterystyczny kształt wiaty na przystanku autobusowym czy zarys oliwskich kamienic w tle.

‘Blaki’ to album znacznie mniej jednorodny i spójny od ‘Monochromu’, za to o wiele bliższy rzeczywistości. To kolejna ważna praca w dorobku gdańskiego rysownika.

Przemysław Gulda
Gazeta Wyborcza 29-11-2005, wtorek



Blaki, recenzja w Przekroju


A jednak nie jesteśmy sami we wszechświecie.

Jakiś czas temu rozmawiałem z wydawcą komiksów z pewnego europejskiego kraju o bogatych komiksowych tradycjach. Zapytany, czy jest jakiś polski album, który chętnie by wydał u siebie, wzruszył tylko ramionami i powiedział: – W waszych historiach jest za dużo fantastyki, chowania się za gatunkami i schematami. A mnie najbardziej interesują rzeczy współczesne, o tym, co tu i teraz. Myślę, że ‘Blaki’ mógłby mu się spodobać.

Komiks Mateusza Skutnika i Karola Konwerskiego to zbiór kilku opowieści o tytułowej postaci. Wiecznie ubranym na czarno, oddającym się refleksjom i przemyśleniom na dowolny temat i w dowolnej chwili człowieczku o dość nietypowej fizjonomii (jak na człowieka, bo raczej dość zwyczajnej dla Skutnika, twórcy między innymi świetnej serii ‘Rewolucje’). Nękanym kilkoma obsesjami, paranojami, niepozbawionym wad i słabości. A mimo to dającym się lubić i budzącym sympatię. No bo jak tu nie lubić samego siebie?

Ja też zaocznie wydaję 10 milionów wygranych w totka, zanim uda mi się trafić choćby trójkę. I też wolałbym tej fortuny nigdy nie wygrać, bo to nie dość, że zmiany wielkie, to jeszcze znak niechybny, że ktoś tam, w górze, ma na nas oko. A to niedobrze. Jadąc pociągiem, również odbywam hipotetyczne rozmowy z ludźmi, do których jadę, i czasem trafi mi w ręce stary notatnik będący osobistym wehikułem czasu. To myślowe pokrewieństwo z Blakim osłabia trochę odkrywczość jego przemyśleń, ale dostajemy w zamian coś chyba lepszego – poczucie bezpieczeństwa wynikające ze świadomości, że jednak nie jesteśmy sami we wszechświecie.

Autorzy ‘Blakiego’ zdecydowali się na dość karkołomny i odosobniony w naszym pejzażu komiksowym krok. Postanowili nie wspierać się protezami w postaci atrakcyjnych gatunków, zrezygnowali z fabuł pełnych akcji, kulminacji i mocnych point. Postawili na introspekcje, wyciszenie, subtelny i nienachalny humor oraz – uwaga, słowo rzadko pojawiające się w kontekście komiksów – liryzm. Ze wszystkimi tymi elementami doskonale współgra strona graficzna tego ładnie wydanego albumu. Przez rysunki przetacza się cała gama jesiennych odcieni szarości, a drugi plan to pełen jest szczegółów, to delikatnie rozmyty, jakby obserwowany przez pokrytą deszczem szybę.

Jeśli ktoś z powyższego opisu wnioskuje, że w ‘Blakim’ nic się nie dzieje, spieszę wyprowadzić go z błędu. W komiksie Skutnika i Konwerskiego dzieje się bardzo wiele i to tak, jak w sztuce dziać się powinno: na styku dzieło – czytelnik. Z dziania tego z kolei wynikają przeróżne emocje. Na przykład nostalgia i odrobina żalu, że brak mi czasu na to, by rano, przy śniadaniu, choć przez chwilę pomyśleć o wpływie czajnika na życie kosmosu.

Szymon Holcman
Przekrój, listopad 2005



Chichot #2


chichot_2a

chichot_2b



Blaki, recenzja w Chichocie


Różne ludzie szanują pierdoły, różnymi innymi pierdołami zaprzątają sobie życie. Auto, empetrójki, dom, koszula w rombiki, satelitarny talerz, talerz pełen zupy, kariera, uszczelka do spoilera. Wszystko ważne, potrzebne i często pilne, a problemy palące. I robi się w życiu niezły bajzel. No bo tak powiedzcie drodzy państwo sami, czy ta darwinowska ewolucja to nas przystosowała do dzisiejszego pędu cywilizacji? Do popędów nie dała rady przez kilkaset tysięcy lat – homo erectus to już stary chłop, a my nadal nad popędami nie panujemy, a co tu dopiero o pędzie cywilizacyjnym mówić. Eh. Jeszcze stokilka lat temu maszyny parowe były ekstra-turbo-nowoczesne. Ludzie czy wy nie widzicie, jak ekstremalnego przyspieszenia nabiera nasza egzystencja, a jak niewiele pszyspiesza nasza psyche? Dlatego czasami warto się na chwilę zatrzymać, poodpoczywać, nawet pomyśleć warto. Przyczynkiem do tego doskonałym jest właśnie Blaki. Nieśpiesznie z nutką melancholi, nie kryjąc absurdów codzienności wprowadza nasze serce lektura w przyjemny, nieco hipnotyczny stan zadowolenia, że się jest jednak tym człowiekiem, co żyje, myśli, kocha i głupoty robi. Ba w tym stanie głupoty znikają, a wszstko nabiera magicznego, transcendentnego znaczenia. Tu serce bryka wokół czajnika. Dosłownie – z tej prostej czynności zagotowania odrobiny wody na herbatę autorzy poprzez opowieść o tajnikach indukcji elektromagnetycznej przenoszą nas w świat wrażliwości i urokliwych wspomnień. Niby głupoty, a jednak coś. Czarują nas i w innych opowieściach, choćby tak: podczas wywieszania prania bohater spotyka porzucone stare krzesło i dzieki temu oddając się myśleniu niemal odbywa podróż w rejony sensu istnienia wszechrzeczy. W pewnym momencie leży w trawie i wgapia się w przewody elektryczne biegnące ze słupa i myślą wybiega hen hen w swoistej filozofii istnienia i zrozumienia bytu: ‘Zauważasz że masz dach… że z tego dachu leci drut… i ciągnie się aż do tamtego słupa. A potem… No własnie dokąd?… Do tych co podsłuchują… Ee, niee… Do tych których ty podsłuchujesz… Też nie… Nigdzie. Jeśli ten drut leci donikąd… to ciepła woda w kaloryferze jest znnikąd. Mięso w plastykowych woreczkach w sklepie… znikąd. Kupa w klozecie leci donikąd.’ Kopie synapsy historia inspirowana instytucją PKP. Gdzie przeżywamy oczyszczające umieranie (wato zawsze troche poumierać, bo to uszlachetnia). Bawią Ptaki, Drzewo czy Nerwy. Bawi i raduje tutaj całe widzenie świata bez iluzji, bez lęku, szczere i serdeczne. To dobre chłopaki ci autorzy, miłe i wierzące – znaczy nie wiem czy w religię/boga, ale w człowieka na pewno i to nie tak pokracznie, że człowiek to coś wielkiego. Nie, wierzą, że ta pokraka i jego pierdoły coś znaczą na świecie. I to jest fantastyczne, bo to we mnie wierzą i w ciebie czytelniku. I to mnie w Blakim nastraja optymistycznie. No mówię wam, autorzy łapią najmniejsze okruchy egzystencji w magiczne sidła swej wyobraźni i tak przetwarzają, ilustrują, że pozwalają im odlatywać w rejony zupełnie nispodziewane, intelektualnie eleganckie i odważne, emocjonalnie przeurocze i nacechowane ciepłem, wrażliwością. Po lekturze chce się żyć, i jest pięknie. Ja tak mam po Brunonie Schulzu i Toporze, czyli pewnie normalny nie jestem. I tak jest pięknie.

A bym zapomniał z tego zauroczenia opowiedzieć wam słabą, ale anegdotę. Blakiego chłopaki pokazali jednemu z zacniejszych polskich wydawców komiksowych i co powiedział? Że mu się bardzo podoba. I że go nie wyda… I kto wydał? Niejaki timof, osoba którą swego czasu usunięto z jednego z forów dyskusyjnych jednego z zacniejszych serwisów kulturalnych, za brak… kultury. Tak się przynajmniej usuwającym wydawało. I się okazuje, że timof wnosi do kultury więcej, niż wydawałoby się kulturalni. I tak jest pięknie.

Adam Gawęda
Magazyn Satyryczny Chichot nr 2; Październik 2005



Blaki, recenzja w KaZet


blaki1_okladka100

Radość pitolenia

Człowiek musi sobie od czasu do czasu trochę popitolić. Wiem po sobie. Często się zdarza, że patrząc na jakiś banalny przedmiot, powiedzmy – długopis czy kubek, zastanawiam się nad jego historią, nad łańcuchem przypadków, który sprawił, że przecięły się nasze orbity. Ot, takie bezpretensjonalne rozmyślanki, z których niekoniecznie coś wynika, znakomicie natomiast wypełniają czas i pozwalają zająć czymś umysł.

Blaki, tytułowy bohater komiksu Mateusza Skutnika i Karola Konwerskiego, pitoli niemal bez przerwy. Na różne tematy. Susząca się bielizna jest w stanie sprowokować go do rozważań na temat natury wszechrzeczy, a znaleziona gumka myszka pozwala mu poznać przyszłość. Co jednak ciekawe, mimo tak rozbudowanego życia duchowego o Blakim wiadomo tak naprawdę zaskakująco niewiele. To taki Everyman, Pan Nikt, osobnik aż do bólu uniwersalny. Dzięki temu łatwo się z nim zidentyfikować – wystarczy po prostu w miejsce czarnego stworka podstawić samego siebie. Sytuacje, w których na ogół zastajemy Blakiego, przytrafiają się każdemu. Czekanie na autobus, na odjazd pociągu, na to, aż woda na herbatę się zagotuje… To takie dziwne chwile, z ktorymi nie wiadomo, co zrobić – zbyt krótkie, by zająć się czymś konkretnym, a jednocześnie zbyt długie, by spędzić je na tępym wpatrywaniu się w ścianę. Blaki wypełnia ten czas myśleniem, rozmowami z samym sobą. Czasami nie dochodzi do żadnych wniosków, innym razem osiąga graniczący z nirwaną stan filozoficznego oświecenia.

Skoro komiks składa się głównie ze słowotoków głównego bohatera, można by nabrać podejrzeń, że warstwa tekstowa zdominuje rysunki, że właściwie ‘Blaki’ mógłby być zbiorem opowiadań, że obrazy stanowią niepotrzebny dodatek. Nic bardziej błędnego! Skutnikowi i Konwerskiemu udało się zgrabnie ominąć szczerzącą zęby pułapkę. Krótkie i dłuższe monologi czarnego dziwotworka czyta się jednym tchem, bez znużenia. Widać, iż obydwaj autorzy do perfekcji opanowali język opowieści obrazkowych; wiedzą, gdzie zrobić pauzę, w którym miejscu przyspieszyć, w którym zwolnić narrację… Nawet nowelka ‘Wróg’, w której bohater wyłącznie siedzi przy stole i gada do czytelnika, nie sprawia wrażenia monotonnej pod względem graficznym.; dla kontrastu zaś ‘Ptaki’ to rewelacyjna, jednostronicowa zabawa formą, która urzekła mnie od pierwszego wejrzenia. W ‘Blakim’ nie ma przypadkowych, niepotrzebnych kadrów – historyjki sprawiają wrażenie spontanicznych, improwizowanych, tak naprawdę jednak ich ostateczny kształt to efekt wielu żmudnych przygotowań i przemyśleń.

Nie podejmuję się rozstrzygać, czyje scenariusze są lepsze: czy Skutnika, czy Konwerskiego. Obydwaj autorzy świetnie się uzupełniają, przy czym o ile u Mateusza widoczny jest pewien żartobliwy dystans do głównego bohatera (w końcu to jego ‘dziecko’, ma więc prawo patrzeć nań z góry), o tyle przy tekstach Karola można czasami odnieść wrażenie, że to nie Blaki przemawia, tylko on sam. Po lekturze takich perełek, jak ‘Odjazdy’ czy ‘Dziewięć żyć’ (świetna pointa!), wypada pogratulować scenarzyście lirycznej natury.

No właśnie… Czytając ‘Blakiego’, nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że mam do czynienia z komiksowym tomikiem wierszy. Nawet format albumiku sprzyja takim skojarzeniom! Opowiastki o czarnym ludku to próba rejestracji rozmaitych stanów ducha, często zbyt ulotnych, zbyt abstrakcyjnych, by dało się je opisać słowami. Przemyślenia, refleksje, emocje Blakiego mają w sobie czar właściwy poetyckim majstersztykom. Z pewnością nie każdy podda się temu urokowi – ja mu się poddałem bez reszty.

Muszę się przyznać Państwu, że przed lekturą albumu odczuwałem pewien niepokój, tak się bowiem składa, że obydwu autorów znam osobiście (co nie jest żadną tajemnicą) i w związku z powyższym pozytywna ‘recenzja’ mogłaby zostać odczytana jako tak zwane kizianie, czyli przejaw kumoterstwa i protekcji. Przeczytałem jednak ‘Blakiego’ i odetchnąłem z ulgą. Ten komiks jest aż tak dobry, żeby napisać o nim przychylnie bez stresowania się, że gdzieś we mnie zanikł krytyczny obiektywizm. Czuję się zatem całkowicie usprawiedliwiony i z czystym czołem, bez oglądania się na naszą znajomość mówię: Karol, Mateusz, odwaliliście kawał znakomitej roboty. Ja chcę jeszcze.

A teraz kończę już te wywody, bo najwyższa pora gnać na autobus. Pewnie znowu się spóźni, znowu będę stał na przystanku i pitolił w duchu o czymkolwiek bądś. Czemu nie? Fajnie jest sobie popitolić, zwłaszcza jeśli – jak Blaki – robi się to umiejętnie. A człowiek w końcu – jako się rzekło – popitolić sobie czasem musi. Wiem po sobie.

Krzysztof Lipka Chudzik
Magazyn Kazet nr 35 październik 2005



Blaki


blaki1_okladka

Scenariusz: Mateusz Skutnik i Karol Konwerski
Rysunki: Mateusz Skutnik

comic book of the year 2006 award

Album Blaki powstał w 2001 roku. Nie jest to jednak ten komiks, który trzymacie w rękach. Jak to się stało, że album zmienił formę graficzną, tytuł, treść i objętość, czyli w zasadzie wszystko poza wyglądem głównej postaci a jednocześnie pozostaje tym samym albumem?

A bo to długa historia jest.

Postać została wymyślona o ile dobrze pamiętam na przełomie wieków, czyli zimą 2000/2001, nie rok wcześniej. Miał to być człowieczek dzielący się z czytelnikami komiksu swoimi przemyśleniami na temat życia codziennego i otaczającego go świata. No i to się nie zmieniło do dzisiaj. Pracę nad albumem zakończyłem w przeciągu roku. W zamierzeniu miał to być album bez kontynuacji. Czterdzieści sześć stron i koniec. Zamknięta karta w mojej komiksowej historii. Album został po dwóch latach opublikowany w odcinkach w fanzinie Ziniol Dominika Szcześniaka. Są to aktualnie białe kruki, a dlaczego, o tym za chwilę. Tu właściwie powinna skończyć się historia albumu i jego bohatera, ale na przeszkodzie temu stanęła fatalna kondycja rynku fanzinów w Polsce. Dominik Szcześniak postanowił zamknąć swój magazyn. Tak więc na wiosnę 2005 roku powróciłem na chwilę do tej postaci, po to tylko, żeby narysować jeden krótki komiks na specjalne zamówienie do ostatniego pożegnalnego numeru Ziniola. Komiks, który zrobiłem (Lotek – zawarty w niniejszym zbiorze) przedstawiał jednak graficznie zupełnie inną jakość niż te stare komiksy z 2001 roku. Tutaj na scenę wkracza Karol Konwerski, któremu postać Blakiego spodobała się na tyle, że napisał kilka scenariuszy do nowych epizodów. Tak więc ilość nowego materiału powoli wzrastała, a problemy pojawiły się dopiero gdy szanse wydania wzrosły z 0% do 65%. Jak połączyć stary i nowy materiał, jako że przez te cztery lata nie tylko zmienił się sposób rysowania Blakiego, ale i charakter samych opowieści. Jak wykombinować dobre przejście pomiędzy nijak do siebie nie pasującymi połówkami albumu (w przejściach pomiędzy historiami mam już pewną wprawę). Problem polegał na tym, że w zestawieniu z nowym materiałem, ten stary zupełnie się nie bronił. W sukurs w patowej sytuacji przyszedł zły los, pech, a może szczęście, nie wiem do końca jak to nazwać. Otóż po pieciokrotnym przeszukaniu miejsca składowego komiksów Skutnika okazało się, że album Blaki zaginął. Mam na myśli ten stary, oryginalny album. Nie pomagały ani zmiany szukających, ani Nerwosol, materiał po prostu rozpłynął się w powietrzu. Zapewne przy zeszłorocznej przeprowadzce. Dlatego tamte wydania Ziniola są białymi krukami. Pozostawało jedyne słuszne rozwiązanie – przerysowanie całego starego materiału na nowo. Dobrze że zachowały się te wydania fanzinowe, było przynajmniej z czego to przerysowywać. Ale przy uważniejszym czytaniu tamtych starych historii doszedłem do wniosku, że tak naprawdę ten materiał zestarzał się dosyć mocno również w warstwie scenariuszowej. Nie chodzi tu jednak o to, że tamte historie były złe, a raczej o to, że Blaki po czterech latach operuje już zupełnie w innym świecie. Zaprzątają go obecnie inne sprawy, nie jest już palącym fajkę studentem tylko palącym papierosy kluczowym pracownikiem firmy z sektora prywatnego. Te drobne zmiany spowodowały zestarzenie się materiału. Z drugiej strony patrząc, cały czas napływały do mnie nowe historie Karola, kolejne lepsze od poprzednich, a sam też zabrałem się za pisanie nowych scenariuszy. W efekcie z tego starego albumu została przerysowana tylko jedna historia (Bielizna), oraz kilka jednoplanszówek. Cała reszta jest nowa, świeża, jeszcze pachnąca i dotyczy spraw dnia dzisiejszego. I tak oto wyglądają perypetie albumu Blaki, który dzisiaj z pewną dozą dumy oddajemy w wasze ręce.

ms

~~~~

Kim jest Blaki?

To niewielki, wiecznie czymś zatroskany facecik, który sprawia wrażenie, jakby całe życie spędzał na rozmyślaniach. Zgubiona gumka myszka czy puste miejsce w przedziale pociągu pospiesznego są w stanie sprowokować go do refleksji na temat natury wszechrzeczy. Czy coś z nich wynika? Jakiś morał, jakieś doniosłe przesłanie? Nie zawsze, ale też nie jest powiedziane, że koniecznie musi. Blaki myśli dla samej przyjemności myślenia. A komiksy z jego udziałem czytać można dla samej przyjemności czytania. Album Mateusza Skutnika i Karola Konwerskiego Blaki będzie miał swoją premierę na tegorocznym MFK w Łodzi.. Nazwiska autorów gwarantują, że czas poświęcony na zawarcie znajomości z Blakim nie będzie czasem straconym.

Krzysztof Lipka Chudzik

  • Wydawnictwo: Timof
  • Data wydania: 8.10.2005
  • Liczba stron: 56
  • Format: 17,5 x 25 cm
  • Oprawa: miękka z obwolutą
  • Papier: kreda 115 g
  • Druk: czarno-biały
  • Dystrybucja: sklepy specjalistyczne
  • Nakład: 500 egz.
  • Cena: 14,00 zł

Recenzje:



Chichot #1


chichot_1a

chichot_1b


« Previous PageNext Page »